czwartek, 20 czerwca 2019

Juliusz Słowacki - Balladyna - AKT TRZECI

AKT TRZECI



SCENA I

/ Dom Wdowy dopalający się — przed pogorzeliskiem garstka wieśniaczego ludu. /


PIERWSZA KOBIETA

Oj widzicie, jak diabły ludziom szczęście noszą.
Ta nędzarka, ta wdowa ze swoją kokoszą,
W złotej karecie błotem na nas biednych bryzga.



DRUGA KOBIETA

Oj prawda, że to gorzko, nam się to wyślizga,
Co się drugim dostało.


STARZEC

                        A ja wam powiadam,
Że staruszka podczciwa, sam nasz ojciec Adam
Mógłby ją wziąść za żonę, lepiej mu przypadła
Niż Ewa…


PIERWSZA KOBIETA

                        Bo bez zębów, jabłek by nie jadła.


STARZEC

Pamiętajcie, że ona ubogie leczyła.
Ty sama, co tu wrzeszczysz, moja pani miła,
Już by cię dawno szatan pojął do swej chwały,
Gdyby nie ta staruszka.


DRUGA KOBIETA

                        I mój Stasiek mały
Także jej winien życie, więc jej nie zazdroszczę,
Dalibóg nie zazdroszczę; wóz sianem wymoszczę
I pojadę w zamczysku odwiedzić staruszkę…


DZIEWCZYNA

I Balladynie miło będzie widzieć drużkę.
Pojadę z tobą, matko.


DRUGA KOBIETA

                        Jak chcesz, moje dziecię,
To narwijże róż polnych i bławatków w życie,
Na wianek dla tej pani.


STARZEC

                        Oj, nie jedź, kobieto!
Widzisz ten pożar?


DRUGA KOBIETA

                        Cóż stąd — że słomą podbitą
Chatę spalili — cóż stąd?


STARZEC

                        Widać, że się wstydzą
Chaty, słomy, bławatków i nas…


PIERWSZA KOBIETA

                        Na to zgoda,
A mówiłam, że oni z biednych chłopków szydzą.


STARZEC

Dajcie im święty pokój.


DZIEWCZYNA

                        A ta panna młoda
To zadzierała nosa!… Widzieliście wczora.
Wstążkę czarną na czole miała zamiast wianka,
Wszystko, by się odróżnić… a w kosach równianka
Nie z białych róż, ze złotych… Twarz niby upiora
Blada… a uśmiech hardy; a kiedy się śmieje,
To ząbków ani widać.


DRUGA KOBIETA

                        Nim słońce dogrzeje,
Jedźmy, dziewczyno, wozem do zamku Kirkora…


DRUGA DZIEWCZYNA

Nie jedź! nie jedź!…


DZIEWCZYNA

                        Nie jadę.


DRUGA KOBIETA

                        Stara wóz wymości
I pojedzie… Jak do nich mówić po godności?


STARZEC

Grzecznie mówić.


DRUGA KOBIETA

                        Pojadę.


DZIEWCZYNA

                        Tego im i trzeba;
Każą ci na dziedziniec wynieść kawał chleba,
A ty się kłaniasz nisko jak wieko u skrzyni;
A pani z okna plunie. — Ha! mościa grabini,
Przyniosłam ci kosz jajek. — Wiecie wy, że ona
Była już na grabinie z dawna przeznaczona,
Bo miała wziąść za męża Grabka pijanicę.
Wiecie o tym? na Boga… to nie tajemnice,
Zwąchali się z Grabiczem — to dziw, gdzie on siedział?
Nie było go na ślubie.


PIERWSZA KOBIETA

                        Może się dowiedział…
I poszedł do jeziora z rozpaczy.


DZIEWCZYNA

                        Niełatwo
Wisusowi utonąć…


PIERWSZA KOBIETA

                        Otóż Grabiec pędzi
Z lasu, jak zwykle wiejską otoczony dziatwą,
Niby kania od wróblów…

/ Grabiec wpada na scenę, za nim tłum dzieci. /


DZIEWCZYNA

                        Niech z wami gawędzi.
Jeśli dotąd nic nie wie, nie mówcie o niczem;
Narwę grochu na wianek.

/ odchodzi /


DZIECI

                        Z Grabiczem! z Grabiczem!
Tańcujmy! tańcuj, Grabku!


GRABIEC

                        Precz, bachury!


STARZEC

Gdzieżeś to bywał? czemu tak ponury?


GRABIEC

Co? gdziem ja bywał?


DZIEWCZĘTA

                        I coś robił?


GRABIEC

                        Rosłem.


DZIEWCZĘTA

Co ty powiadasz?


GRABIEC

                        Rosłem.


DZIECI

                        On był osłem!
Grabiec był osłem…


GRABIEC

                        Milcz, przeklęty tłumie,
Bo mi się zdaje, że liściami szumię.
Gdybym przynajmniej miał tyle gałązek,
Co miałem wczora; nie szczędziłbym wiązek
Na wasze plecy.


DZIECI

                        Co pan Grabek plecie?


GRABIEC

/ do starca /

Powiedz mi, starcze! czy to można w lecie?…
Czy można to być? — dotąd korą świerzbię! —
Być wierzbą?…


STARZEC

                        Wierzbą można zostać wierzbie,
Ale grabinie to nie…


GRABIEC

                        A ja byłem
Wierzbą…


STARZEC

                        Co mówisz?…


GRABIEC

                        Mówię, co mówiłem.
Bogdaj was diabeł pozamieniał w łozy,
Córki tej wierzby, i piekielne kozy
Wypuścił na was… Ale ja w rozpaczy;
Ja byłem wierzbą…


STARZEC

                        Jednak to coś znaczy…
A byłeś w karczmie?


GRABIEC

                        Wprzód nim wierzbą byłem,
To byłem w karczmie.


STARZEC

                        I piłeś?…


GRABIEC

                        A piłem…


STARZEC

/ śmiejąc się /

Więc to sen, panie Grabku, wierzba owa!…


GRABIEC

/ pokazując na pogorzelisko /

A gdzie ta chata?


DZIEWCZYNA

                        Jaka?…


GRABIEC

                        Ta, gdzie wdowa
Żyła z córkami?…


DZIEWCZYNA

                        A toż chata stoi…


GRABIEC

Gdzie?


DZIEWCZYNA

                        Ty pijany!…


GRABIEC

                        Gdzie?


DZIEWCZYNA

                        Tu!…


GRABIEC

                        Niech was poi
Rosą diablica, jak mnie napoiła,
Jeśli tu chata…


DZIEWCZYNA

                        Chata się zmieniła
W twój nos czerwony, kiedyś ty się zmienił
W płaczącą wierzbę.


GRABIEC

                        Bogdaj cię ożenił
Sztokfisz w habicie z diabłem — a gdzie ona?…


DZIEWCZYNA

Kto?


GRABIEC

                        Balladyna?


DRUGA DZIEWCZYNA

/ wchodzi z grochowym wiankiem /

                        Także przemieniona
W ten grochowy wianuszek, w grochowy wianuszek…

/ rzuca na głowę Grabkowi wianek /


DZIECI

Cha! cha! cha! groch na wierzbie rośnie zamiast gruszek!
Cha! cha! cha! panie Grabku! Grabku, gdzieś ty bywał?
A tu słowik kochance mężulka wyśpiewał…


DZIEWCZYNY

A pan Grabek był wierzbą!


DZIECI

                        Grabek rosnął w lesie!


DZIEWCZYNY

A żoneczka w złocistej smyknęła kolesie.
Cha! cha! cha!


DZIECI

                        Żeń się, Grabku, z miotłą czarownicy!
Cha! cha! cha!


STARZEC

/ bierze Grabka za rękę /

                        Chodź do karczmy, przy miodu szklanicy
Ja ci wszystko opowiem.

/ wyprowadza Grabka /


DZIECI

/ lecąc za Grabkiem /

                        Gil, wróbel i dzierzba
Śpiewały na grabinie — a on rzekł: „Jam wierzba”.
Nuż z niego kręcić dudy… Smyknęła dziewczyna!
Cha! cha! cha! wierzba, wierzbie, wierzbiątko, wierzbina.

/ Dzieci i cały tłum wychodzą za Grabkiem. /


SCENA II

/ Sala pyszna w zamku Kirkora. /

/ Balladyna wchodzi zamyślona w bogatej szacie — z wstążką czarną na czole. /


BALLADYNA

/ sama /

Więc mam już wszystko… wszystko… teraz trzeba
Używać… pańskich uczyć się uśmiechów,
I być jak ludzie, którym spadło z nieba
Ogromne szczęście… Wszakże tylu ludzi
Większych się nad mój dopuścili grzechów
I żyją. — Rankiem głos sumnienia nudzi,
Nad wieczorami dręczy i przeraża,
A nocą ze snu okropnego budzi…
O! gdyby nie to!… Cicho. — Mur powtarza:
„O! gdyby nie to…”

/ Wchodzi Kirkor zbrojny z rycerstwem. /


KIRKOR

                        Moja młoda żono!
Jakże ci w moim zamczysku?…


BALLADYNA

                        Spokojnie.

/ Wchodzi Fon Kostryn. /


KOSTRYN

Rycerze zbrojni czekają przed broną.


BALLADYNA

Grabio! dlaczego tak rano i zbrojnie?


KIRKOR

Kochanie moje, odjeżdżam…


BALLADYNA

                        Gdzie?


KIRKOR

                        Droga!
Przysiągłem święcie taić cel wyprawy.


BALLADYNA

Odjeżdżasz! ach, ja nieszczęsna!


KIRKOR

                        Na Boga!
Nie płacz, najmilsza… bo ci będzie łzawy
Głos odpowiadał nierycerskim echem…
Ani mię trzymaj przymileń uśmiechem,
Bo moje oczy olśnione po słońcu
Drogi nie znajdą… Niech pierś uniesiona
Ciężkim westchnieniem z krągłego robrońcu
Czarów nie rzuca, niech twoje ramiona
Wiszą ku ziemi jak uwiędłe bluszcze.


BALLADYNA

/ rzucając się na szyję /

Gdzie jedziesz? Mężu… ja ciebie nie puszczę!
Dlaczego jedziesz? czyś poprzysiągł komu?


KIRKOR

Sobie przysiągłem.


BALLADYNA

                        Bogdaj ogień gromu
Bóg rzucał tobie przed konia podkową;
Może piorunem twój koń przerażony,
Piorunem w bramę powróci zamkową.
Więc ty na długo chcesz zaniechać żony?


KIRKOR

Za trzy dni wrócę…


BALLADYNA

                        Czyś ty kiedy liczył,
Ile w dniu godzin? ile chwil w godzinach?


KIRKOR

Niechaj wie człowiek, że mu Bóg pożyczył
Życia na krótko, niechaj odda w czynach,
Co winien Bogu.


BALLADYNA

                        Lecz ty winien żonie
Pozostać z żoną…


KIRKOR

                        Nic mię nie zatrzyma,
Muszę odjechać — daj mi białe skronie!

/ całuje w czoło /

Przed ludzi okiem ty wiesz, że prawdziwe
Pocałowania dają się oczyma,
A biedne usta, tak jako pierzchliwe
Jaskółki, muszą w lot z białego kwiatka
Chwytać miodową pocałunku muszkę —
Bądź zdrowa, żono… Gdzie jest nasza matka?
Może spi jeszcze, pożegnaj staruszkę:
Nie mogę czekać.

/ odprowadzając na stronę /

                        W skarbcu masz pieniążki,
Szafuj… i baw się… — daj mi czoło białe,
Jeszcze raz… — żono! nie lubię tej wstążki,
Czoło należy do mnie, czoło całe,
Rozwiąż tę wstążkę…


BALLADYNA

                        Mężu, uczyniłam
Ślub…


KIRKOR

                        Ślub po siostrze… tak… lecz gdy powrócę,
To wiedz się z Bogiem, ale mi się wyłam
Z takiego ślubu…


BALLADYNA

                        Tak…


KIRKOR

                        Bo się pokłócę
Z tobą, kochanko… i to nie na żarty. —
Bądź zdrowa. — Chamy na koń! — niechaj warty
Czuwają w zamku…

/ do Balladyny /

                        Wspominaj mnie…

/ Odchodzi Kirkor i wszyscy prócz Balladyny. /


BALLADYNA

/ sama /

                        Mężu!…
Odjechał. Po co? Gdzie? — Sumnienia wężu,
Ty mi powiadasz: „Oto mąż odjechał
Szukać Aliny”… ona w grobie — w grobie?
Lecz jeśli znajdzie grób? — Tak się uśmiechał,
Jakby chciał mówić: „Przywiozę ją tobie,
A zdejmiesz wstążkę, jak przywiozę”.

/ Fon Kostryn wchodzi. /


KOSTRYN

                        Pani!…
Hrabia zaklina, abyś mu przez okno
Posłała uśmiech…

/ Balladyna staje w oknie i uśmiecha się. Kostryn na stronie. /

                        Mężowie, żegnani
Żon uśmiechami, sami we łzach mokną.


BALLADYNA

/ odchodząc od okna /

Pojechał…

/ do Kostryna /

                        Ktoś ty, rycerzu?…


KOSTRYN

                        Dowodźca
Warty zamkowej. —


BALLADYNA

                        Nagrodzę ci hojnie
Czujność i wierność…


KOSTRYN

                        Nie potrzeba bodźca
Temu, kto służy rycersko i zbrojnie
Tobie, grafini… Otośmy dostali
Zamkowi temu obronę tajemną;
Ach! my oboje będziemy czuwali,
Ja nad aniołem — ty, anioł, nade mną.


BALLADYNA

Jak się nazywasz?


KOSTRYN

                        Fon Kostryn…


BALLADYNA

                        Nie z Lachów?


KOSTRYN

Z niemieckich książąt rodzę się.


BALLADYNA

                        Wygnany?


KOSTRYN

Jak biedny ptaszek spod płonących dachów
W lot się puściłem… dziś obcy… nieznany
Własnej ojczyźnie, sługa w obcym kraju;
Niech to nie będzie moim potępieniem!
Ty także obca…


BALLADYNA

                        Co?


KOSTRYN

                        Ty jesteś z raju.

/ odchodzi /


BALLADYNA

/ sama /

Jak się ja prędko poznałam spojrzeniem
Z tym cudzoziemcem. — Ja mu nic nie winna —
Szukałam okiem przerażonym w tłumie
Kogoś. — Wierzyłam, że tu być powinna
Bratnia mi dusza… dusza moja… z moją…
Zacząć — jak? Spojrzeć — jeżeli zrozumie,
Przemówić. – Dziwnie, że się ludzie boją
Ludzi jak Boga i więcej niż Boga. —
Będę odważną z ludźmi…

/ Wchodzi Wdowa ubrana jak w drugim akcie, w świątecznym ubiorze. /


WDOWA

                        Córko droga!
Co to się stało? Królewic odjechał?


BALLADYNA

Cóż stąd?


WDOWA

                        Nazajutrz po ślubie zaniechał
Żoneczki młodej… czyś go zagniewała?
To by źle było! Jakże ty dziś spała,
Gołąbko moja? wszak mówią, że trzeba
Pamiętać zawsze sen na nowym łożu.
Otóż ja śniłam, że do mnie aż z nieba
Przyszła Alina, ot tak niby w morzu
Płynąc w obłoczkach… i rzekła…


BALLADYNA

                        Różaniec
Mów lepiej, matko.


WDOWA

                        Czy ty chcesz kaganiec
Włożyć na usta matce?


BALLADYNA

                        Matko stara,
Zamek nie chata, tu zatrudnień chmara,
Tu nie snów słuchać…

/ Wchodzi Sługa. /


SŁUGA

                        Jakaś tam hołota
Stoi przed bramą i wykrzyka hardo,
Aby ją puścić przez zamkowe wrota.
A straż złożoną na krzyż halabardą
Zamknęła bramy… Ta chłopianka stara
Z drabiniastego woza bez ustanku
Krzyczy żołnierzom: „Powiedz, mój kochanku,
Matce Kirkora żony, że Barbara,
Jej przyjaciółka, zjeżdża w odwiedziny”.


WDOWA

To moja kuma… jakie tam nowiny?…


BALLADYNA

Odprawić ten wóz.


WDOWA

                        Balladyno?…


BALLADYNA

                        Matko!
Czy ci się sprzykrzył zamek?… dobra droga,
Możesz odjechać z tą starą…


WDOWA

                        Co?… klatką?
Tym drabiniastym wozem? — A! na Boga,
Córko, co mówisz?


BALLADYNA

                        O! to żarty… żarty…
Każ, matko, wóz ten wyprawić…


WDOWA

/ z westchnieniem /

                        Wyprawcie. —
Powiedzcie, że śpię.


BALLADYNA

/ do Sługi /

                        A jeśli uparty
Wóz nie odjedzie, rozumiecie — warty
Czuwają w zamku…


WDOWA

/ do Sługi /

                        Tylko nie nabawcie
Biedy… to stara.

/ Sługa odchodzi. /

                        Prawda, córko moja,
Gdyby przyjmować, toby tu jak z roja
Sypało chłopstwo. — Niechaj nas kochają
Z daleka — prawda? Córki rozum mają,
Ty nie głupiutka; kiedy zaczniesz prawić,
To księdza nawet nie zrozumie głowa.
Moja córuniu! każ ty przecie sprawić
Sukienkę matce, bo już ta cycowa
Ma blade kwiatki, a jak tu kobiecie
W szarak się ubrać? Córko! moje życie!


BALLADYNA

To jutro, matko, przypomnij. — A tobie,
Starej kobiecie, lepiej nie wychodzić
Z ciepłej komnaty…


WDOWA

                        Ach nudno jak w grobie
Tak samej siedzieć… Czy ty chcesz zagrodzić
Zamek matuli?…


BALLADYNA

                        Nie — nie…


WDOWA

                        Balladyna
Kocha mię?… prawda, córko? A malina
Na twoim czole? ta plama… o! pokaż…
Czy boli ciebie? Ty nigdy nie kwokasz,
Kurko, choć boli… a to może boli?…


BALLADYNA

Dosyć już, matko…


WDOWA

                        Woda spod topoli
Obmyć nie mogła… o! córko kochana…
To jakaś dziwna i okropna rana,
Bladniesz, by o niej wspomnieć…


BALLADYNA

                        Więc dlaczego
Wspominasz, matko?…


WDOWA

                        To z serca dobrego…
Z dobrego serca…


BALLADYNA

                        Wierzę! wierzę! wierzę!
Matko, idź teraz do siebie na wieżę.


WDOWA

Do mojej ciupy?…


BALLADYNA

                        Tam ci jeść przyniosą…
I pić przyniosą…


WDOWA

                        I pić jak ptaszkowi?…


BALLADYNA

Idź, matko!


WDOWA

                        To już z moją siwą kosą
Będę się bawić… Tylko służalcowi
Każ mi jeść przynieść… nie zapomnij…

/ odchodzi /


BALLADYNA

/ sama /

                        Piekło!
Mieszam się — bladnę… Ja się kiedyś zdradzę
Przed matką, mężem… Wszystko się urzekło
Na moją zgubę. Ludzie jako szpaki
Uczone mowy, przez okropną władzę
Sprawiedliwości, nie myśląc o mowie,
Tak mówią, jakoby tajnymi szlaki
Dążyli ciągle w głąb serca. Surowie
Kładą sędziego pytanie: czyś winna?
Krętymi słowy… Matka, mąż, oboje,
I mąż, i matka — ta kobieta gminna…
Trzeba ją kochać, to matka.

/ Kostryn wchodzi na scenę. /


KOSTRYN

                        Pokoje
Kazałem suto osnuć w złotogłowy.
Dziś dzień poślubny… dziś na dwór zamkowy
Zjadą się liczne pany i rycerze,
Wasale twoi…


BALLADYNA

                        Trzeba zamknąć wieżę,
Gdzie mieszka moja — mamka — ona chora,
Snu potrzebuje.


KOSTRYN

                        Jak to — ta potwora
Mlekiem poiła twoje usta śliczne?
Ach nie!… Ta chyba bogini niebieska,
Co na błękity lała drogi mleczne
Tak, że się każda białych piersi łezka
W gwiazdę mieniła i dziś ludziom płonie;
Ta sama chyba na śnieżystym łonie
Ukołysała ciebie…


BALLADYNA

                        Mój rycerzu,
Złote masz usta…


KOSTRYN

                        Ty dyjamentowe
Serce. — Kazałem na Gopła pobrzeżu
Zapalić smolne beczki i ogniowe
Słupy; do ognia weselnego lecą
Weseli goście. Czy pochwalasz, pani?


BALLADYNA

Czyń, jak przystoi.


KOSTRYN

                        Wieże się oświecą
Jasnym kagańcem, i tylko wybrani
Goście do zamku mają być przyjęci.
Właśnie dziś jakiś prostak bez pamięci
Wdzierał się tutaj, kazałem go psami
Poszczwać za wrota… Śmiałek nad śmiałkami,
Psom odszczekiwał ciągle, że znał ciebie,
A w takich ustach to bluźnierstwo srogie.


BALLADYNA

Któż by to mógł być?


KOSTRYN

                        Ktoś z tych, co po chlebie
Pańskim się włóczą, i szaty ubogie
Łatają nitką wyskubaną z płaszcza
Panów, gdy nadto blisko przypuszczają
Taką hołotę… wyszczekana paszcza.
O! ty go nie znasz… twe usta nie mają
Zgłosek na takie imię — jakiś gbura —
Grabiec…


BALLADYNA

                        Co? Grabiec? Tego chłopstwa chmura
To jak szarańcza.


KOSTRYN

                        Przebacz im, grabini.
Królowa kwiatów na próżno obwini
Chłopianki ułów, że koło niej brzęczą.
Albo się obwiń niewidzialną tęczą
Przed ludzi okiem; albo znoś cierpliwie
Nasze wejrzenia…


BALLADYNA

                        O! ty, syn książęcy,
Mieszasz się próżno z tymi, co na niwie
Wiejskiej wyrośli… z tysiąca tysięcy
Możesz być pierwszym, byleś tajemnicy
Umiał dochować.

/ Kostryn przyklęka i całuje kraj szaty. /

                        Chodźmy do skarbnicy
Zaczerpnąć nieco złota, aby godnie
Gości przyjmować…


KOSTRYN

                        Poniosę pochodnie.

/ Kostryn poprzedza z pochodniami Balladynę — wychodzą. /



SCENA III

/ Las przed chatą pustelnika. /

/ Kirkor zbrojny. — Pustelnik z koroną w ręku. /


PUSTELNIK

Kirkorze, oto złocista korona.
Więc może kiedyś za twoją pomocą
Wróci na Gnezno i nie zakrwawiona
Błyśnie ludowi.


KIRKOR

                        Widzisz, jak ją złocą
Promienie słońca; dobra wróżba.


PUSTELNIK

                        Boże,
Świeć naszej sprawie… Dam ci jedną radę.
Młodziutką żonę pojąłeś, Kirkorze?


KIRKOR

Pełna prostoty, spokojny odjadę.


PUSTELNIK

Wtenczas w kobiecie całą ufność kładę,
Jeżeli wolna od wad matki Ewy.
Doświadcz ją. Poszlij zapieczętowaną
Skrzynię małżonce i srogimi gniewy
Zagroź, jeżeli znajdziesz rozłamaną
Pieczęć małżeńską.

/ wynosi żelazną skrzynką /


KIRKOR

                        Dobrze, niech tak będzie.
To moja pieczęć, dwie złote żołędzie
W paszczy dzikowej. Pójdź sam, wierny sługo.

/ Wchodzi Sługa. /

Zanieś to żonie, a jakkolwiek długo
Będę się bawił, niechaj nie otwiera,
Bo ja tak każę.

/ Sługa odchodzi. /

                        Ona taka szczera!
Ach ty mi szczęścia pokazałeś drogę,
Czynami tylko zawdzięczyć ci mogę.
Żegnaj mi, starcze… Królem cię powitam.


PUSTELNIK

Na twoim czole już zwycięstwo czytam.


KIRKOR

Na koń, rycerze!

/ Odchodzi Kirkor. — Słychać tętent oddalających się koni. /


PUSTELNIK

                        Czemu się ten rycerz
Dwudziestą laty pierwej nie urodził?…
Byłem na tronie, to kraj cały płodził
Same poczwary; jak niezdatny snycerz,
Który w kamieniach szuka ludzkiej twarzy
I czyni ludziom podobne kamienie,
Ale bez duszy… Czyliż przyrodzenie,
Nim stworzy, długo o stworzeniu marzy,
Długo próbuje, naprzód tworząc karcze,
A potem ludzi jak Kirkor.

/ Wchodzi Filon — fantastycznie ubrany. /


FILON

O! starcze!
Gdzie jest kochanka moja?


PUSTELNIK

                        Nie ożyła.


FILON

Ach to mi pokaż, gdzie leży mogiła
Serca mojego?… Niechaj widzę, jakie
Kwiaty wyrosły z posianej nadziei.
Blade być muszą…


PUSTELNIK

                        O! wieczna płacznico!
Czemu bezczynny błądzisz w leśnej kniei?
Biegnij z Kirkorem, twoje złote włosy
Odziej żelazną rycerza przyłbicą;
I na tę szalę, która ludzkie losy
Waży na ziemi, rzuć ziarko makowe
Twojego życia… może los przeważy.


FILON

Gdzie jej mogiła?… gdzie?


PUSTELNIK

                        Gliny surowe
Pierś już wyjadły, a po białej twarzy
Robactwo łazi…


FILON

                        O nie! ona w ziemi
Jako rzek nimfa, na glinianym dzbanku
Dłonią oparta, dzban malinowemi
Leje gwiazdami i w różowym wianku
Trzyma zaklętą na malin ruczajek
Białą jej postać… zbudzić się nie może;
Oczki, aż listkiem niezapominajek
Z grobu wyrosną, w rubinowe zorze
Mogiły patrzą gwiazdami błękitu.
W grobie się błyszczy.


PUSTELNIK

                        W grobie tyle świtu,
Co nad kołyską marzeń.


FILON

                        A cień blady
Nieraz tam błądzi, gdzie zwieszone smutnie
Nad grobowcami brzozy, jako lutnie
Od słowikowej trącane gromady,
Płaczą i szumią listkowymi struny.
Nieraz ją srebrne uplączą piołuny,
Nieraz rozkwitły zatrzyma bławatek;
Nieraz jak dziecko staje — i westchnieniem
Zdmucha cykorii opuszony kwiatek.
Ciało jej leży pod zimnym kamieniem;
Duch na promykach księżycowych pływa
I nieraz płocho te kwiatki obrywa,
Co każdym listkiem liczą szczęścia chwile.
Ach powiedz, starcze… więc ludzie w mogile
Marzą o szczęściu?…


PUSTELNIK

                        Umrzyj, to się dowiesz.
A jeśli wrócisz z grobu, to opowiesz
O tych marzeniach sumnieniom zbrodniarzy;
A może będą spali cicho w łożu…


FILON

Pójdę… i stanę na leśnym rozdrożu.
Jeżeli jaka jaszczurka zielona
Pobiegnie w prawo, to w grobie się marzy…
Jeśli na lewo… to człowiek — nic — kona
I nie śni…

/ Odchodzi Filon. /


PUSTELNIK

                        Ileż rodzajów nędzarzy
Na biednym świecie — ziemia, to szalona
Matka szalonych — któż to znowu?


BALLADYNA

/ wbiega prędko /

                        Kto ty?


BALLADYNA

Pani z bliskiego zamku.


PUSTELNIK

                        Czego żądasz?


BALLADYNA

Wiem, że znasz ziółek lekarskie przymioty,
Że leczysz rany.


PUSTELNIK

                        Zdrowo mi wyglądasz.
Pokaż zranione miejsce.


BALLADYNA

                        Starcze!


PUSTELNIK

                        Lekarz
Powinien widzieć…


BALLADYNA

                        Czy ty mi przyrzekasz
Wyleczyć?


PUSTELNIK

                        Pokaż tę ranę!


BALLADYNA

                        Na czole.
Patrz! ha… co?


PUSTELNIK

                        Niby miesiąc w mglistym kole
Krwi… twoja rana… czerwona i sina.
Powiedz mi, jaka, jaka straszna wina
Przyczyną?


BALLADYNA

                        Żadna.


PUSTELNIK

                        Lekarz musi wiedzieć
Wprzód, nim wyleczy.


BALLADYNA

                        Czerwona malina
Splamiła czoło.


PUSTELNIK

                        Musisz mi powiedzieć,
Kiedy to było?


BALLADYNA

                        Wczora.


PUSTELNIK

                        Wczora rano?


BALLADYNA

Tak.


PUSTELNIK

                        Daj mi ręką posłuchać uderzeń
Twojego serca. — Czy pod zapłakaną
Wierzbą nie rosły maliny? Mów śmiało;
Żądam od ciebie spowiedniczych zwierzeń.
Czy ta malina była kiedyś białą?
A tyś ją może sama sczerwieniła?
Przyłóż do serca tę, co cię zraniła,
Malinę…

/ odpycha ją gwałtownie /

                        Biada tobie! serce twoje
Wydało…


BALLADYNA

                        Starcze!


PUSTELNIK

                        Tyś siostrę zabiła!


BALLADYNA

Nie — nie — masz złoto — jeszcze tyle troje
Przyniosę…


PUSTELNIK

                        Słuchaj! za co płacisz?


BALLADYNA

                        Nie wiem…


PUSTELNIK

Ta rana ciebie piekielnym zarzewiem
Pali… ha?…


BALLADYNA

                        Pali…


PUSTELNIK

                        I spałaś dziś?


BALLADYNA

                        Spałam.


PUSTELNIK

Z tą raną?…


BALLADYNA

                        Starcze, ja nic nie wyznałam.


PUSTELNIK

Nic! o przeklęta! a za coś płaciła?


BALLADYNA

Za twoje leki.


PUSTELNIK

                        Bogdaj rana gniła,
Aż cienie śmierci na całą twarz padną;
A moje zioła piekłu nie ukradną i bólu…


BALLADYNA

                        Starcze biada tobie!


PUSTELNIK

/ z ironią /

Co ty mi grozisz, kiedy ja chorobie
Obmyślam leki? czary piekieł trudzę,
Aby tę ranę zmazać z twego czoła.
Chcesz? siostrę twoją umarłą obudzę.


BALLADYNA

Obudzisz?


PUSTELNIK

                        Siostra niech siostry zawoła!
Umarła wstanie i tę ranę zmaże.
Chcesz?


BALLADYNA

                        Gdybym miała trzy wybladłe twarze,
Na każdej twarzy trzy
Straszniejsze plamy,
Wolę je nosić aż do Boga sądu,
Niż…


PUSTELNIK

                        Milcz, zbrodniarko! teraz my się znamy
Do głębi serca… Niechaj z tego trądu
Lęgną się w mózgu gryzące robaki,
W sumnieniu węże; niech kąsają wiecznie,
Aż umrzesz wewnątrz, a zgniłymi znaki
Okryta, chodzić będziesz jako żywe
Trupy… precz! precz! precz! ty musisz koniecznie
Czekać, co Boga sądy sprawiedliwe
Uczynią z tobą… A coś okropnego
Bóg już przeznaczył, może jutro spełni.
Może odmówi chleba powszednego,
Może ci włosy kołtunami zwełni,
Potem zabije nie wyspowiadaną
Ogniem niebieskim… Biada! jutro rano
Na murach zamku ujrzysz Boga palec.
Ty jesteś jako zjadliwy padalec,
A jeszcze gorszą plamę masz wyrytą
Na twoim sercu niż na twoim czole.
Co… czyś ty martwa?… Obudź się, kobieto…
Obudź się… słuchaj.


BALLADYNA

/ jak ze snu /

                        Co to? ha! wyrzekłeś,
Że siostra moja zbudzi się?… ja wolę
Umrzeć. — Dlaczego ty się, starcze, wściekłeś?
Biada ci! Biada!

/ ucieka /


PUSTELNIK

/ sam /

                        W smutnej lasów ciszy
Zbrodnia jak dzięcioł w drzewa bije suche;
A cięcie noża daje takie głuche;
Echo jak topor kata, kiedy rąbie
Głowy na pniaku. Bóg to wszystko słyszy,
Wszystko zamyka w tej okropnej trąbie,
Co kiedyś będzie na sąd wołać ludzi.

/ Słychać śmiech w lesie. /

Wszelki duch! W lesie śmieją się szatani!
Wiedźma goplańska z diablików orszakiem
Śmieszy ponure dęby, a z płaczących
Brzóz się najgrawa.

/ Słychać odgłos łowów i psów łajanie. /

                        To łowiec umarły
Mglistymi psami mgliste pędzi tury
Błyskawicowym wichrem oślepione.
Pójdę… i łowy przeżegnam, niech giną
Na wieki wieków… Lecz to nie rozsądek
Sąsiedztwo diabłów mienić w nieprzyjaciół.

/ Słychać dzwony podziemne. /

Cóż to? zalane przed wiekami miasta
Wołają z Gopła do Boga o litość
Płaczem wieżowym… Może jaki krzyżyk
Wieży sodomskiej między lilijami
Widać na fali?… Pójdę — nie wytrzymam —
Pójdę przeżegnać miasto potępione;
Może spokojne pod modlitwą starca
Snem cichym zaśnie w pogrobowej fali;
Jak potępiony człowiek, za którego
Dziecię się modli.



SCENA IV

/ Las jak poprzednio. — Skierka i Chochlik. /


CHOCHLIK

Poleciał… głupi jak wrona.


SKIERKA

/ bierze porzuconą na kamieniu koronę /

Patrz, oto starca korona.
Niechaj na włosach Goplany
Od księżycowych promyków
Błyska jak wianek ogników
Związany włosem i wlany
W gniazdeczko złotych warkoczy.


CHOCHLIK

Patrz, nasza pani tu kroczy.

/ Grabiec i Goplana wchodzą na scenę. /


GRABIEC

Moja najmilsza wiedźmo, deszczowa panienko,
Tobie jezioro łożem, a chmura sukienką;
Gdy po lesie przechodzisz, każdy kwiat i drzewo
Wołać by cię powinien: „Chodź, panno ulewo!”
Oraczowi by ciebie mieć nad suchą niwą.
A gdybym ja był kwiatkiem, gorczycą, pokrzywą
Albo rumiankiem, wtenczas wieczną tobie miłość
Przysiągłbym i w małżeńską wstąpiłbym zażyłość.
Ale ja na nieszczęście nie kwiat ani ziele;
Człowiek mięsny, panienko; a moje piszczele
Skórę wychudłą podrą jak ostre nożyce,
Jeśli je mgłą napoję, gwiazdami nasycę.
Więc kłaniam uniżenie.


GOPLANA

                        O! biada mi, biada!
Dziś moja róża na pieńku opada,
Dziś jakiś rybak otruł złotą stynkę,
Pieszczotę moję; dziś miłą ptaszynkę,
Co mi śpiewała nocą nad jeziorem,
Na srebrnej brzozie, chłop zabił toporem
I drzewo zrąbał…


GRABIEC

                        Dzisiaj mnie sowito
Wierzbami pod zamczyskiem Kirkora obito;
To prawdziwe nieszczęście, plecy świerzbią. — Ale
Skoro w tym zamku biją, a karmią wspaniale,
Gdy z odkręconych dziobków u rynien w rynsztoki
Płynie jasna gorzałka; więc każą wyroki,
Abym przystał na służbę do kuchni Kirkora.


GOPLANA

Co? zawsze do niej! do niej!… Jeszcze wczora
Widziałeś serce tej kobiety. Miły,
Czego zażądasz? władzy, bogactw, siły,
Zmienionej twarzy; chociażby kamyka,
Co sprawia cudem, że przed ludźmi znika
Człowiek, jak widmo rozpłynione we śnie;
Wszystko mieć będziesz. Jakże mi boleśnie
Czarami twoje zakupować serce! —
Chcesz–li mieć owe skrzydlate kobierce,
Co noszą ludzi, gdzie myślą zażądać?
O! miły, powiedz?… Czy pragniesz wyglądać
Jako ów rycerz zjawiony na chmurze
Szykom Lechitów? w złocie i lazurze
Od stóp do głowy.


GRABIEC

                        Więc od stóp do głowy
Miło by mi wyglądać jako król dzwonkowy,
W koronie, z jabłkiem w lewej, z berłem na prawicy.

/ na stronie /

Jak się teraz wywikła wiedźma z obietnicy?

/ głośno /

Niech mam berło, koronę, płaszcz, złote trzewiki,
Od stopy aż do głowy, jak pan król…


GOPLANA

                        Diabliki!
    Lećcie u zorzy
    Prosić purpury,
    Pereł u róży,
    Szafiru u chmury,
    U nieba błękitu,
    A złota u świtu;
    A może gdzie zawieszona
    Na niebie tęczowa nić,
    To tęczę wziąć na wrzeciona,
    I wić, i wić, i wić!

/ Odbiegają Skierka i Chochlik. /

/ do Grabka /

    O jakiej zamarzysz postaci,
    Zakreślony w czarów kole,
    Taką moc Goplany da ci
    Postać, szaty, rysy, dolę…


GRABIEC

W mojej myśli dzwonkowe szastają się króle.


GOPLANA

/ zakreśla koło /

Stój cicho, nie wychodź z koła.
Słyszysz, jak szumi puszcza wesoła,
Jak po gałązkach sosen, leszczyny
Zlatują na dół śpiewne ptaszyny,
Złociste wilgi, gile, słowiki.
Z nimi ciekawe słońca promyki
Spływają do nas przez listki drżące.
Ale się wkrótce niebo zachmurzy,
We mgle przelecą złote miesiące
I gwiazdy blade, jak tuman burzy
Z błyskawicami!

/ Skierka i Chochlik niosą szaty i koronę. /


SKIERKA

                        Wszystko gotowe.


GRABIEC

/ poziewa /

A! a! spać chcę…


GOPLANA

                        Pochyl głowę,
Zaśnij — obudzisz się skoro.
We śnie cię duchy ubiorą
Na marę twego marzenia.


GRABIEC

/ kładnąc się /

Cudy… Dobranoc, panie Grabku… do widzenia
Na tronie… dobrej nocy, synu organisty,
Polecam się pamięci i afekt strzelisty
Łączę…

/ poziewa /

                        A! a! a! cudy…

/ zasypia /


GOPLANA

                        Czuwajcie nad sennym,
Ja czary piekieł zamówię.

/ Ściemnia się — czerwone chmury przechodzą i widma otaczają Goplanę odwróconą. /


SKIERKA

Okryj go płaszczem promiennym,
Wdziej mu złociste obuwie.

/ Ściemnia się zupełnie. — Na głowie Goplany pokazuje się półksiężyc. /

Perła rosy z płaszcza kapie;
Zbierz te perełki po trawie
I znów przyszyj na rękawie.


CHOCHLIK

Król dobrodziej w dobre chrapie,
Na drugi bok się przewraca.


SKIERKA

Goplano, niech światło wraca,
Już się twój miły przetwarzył.

/ Goplana daje znak — księżyc z jej czoła znika — i światło wraca. /


GOPLANA

/ patrząc na śpiącego /

Jaką on sobie dziwną postawę wymarzył.

/ Grabek wstaje z ziemi jak król dzwonkowy. /


GRABIEC

/ poziewając /

A — a — a — a — dobry dzień… a — piękna pogoda.
Co to? włosy na brodzie? — diabła! — siwa broda,
Co to znaczy? w co znowu przewierzgnęły biesy?
Jaki płaszcz! — jakie dziwne na piersiach floresy!
Śniło mi się… Dalibóg, nie wiem, co się śniło,
Karczma podobno, piwo z beczek się toczyło,
I był potop, w potopie pływałem jak ryba.
Sztuczka diabla! zrobili ze mnie wieloryba,
Lewiatana w złocistym płaszczu, z brodą siwą.
Ha! chodź tu, moja wiedźmo, moje szklanne dziwo,
Powiedz, kto mnie tak złotem i brodą ozdobił?
Powiedz, co się zrobiło ze mnie?


GOPLANA

                        Król się zrobił.


GRABIEC

/ sięga do głowy i znajduje koronę /

Więc niech się nie odrabia to, co już zrobione.
Sięgnęła ręka głowy, znalazła koronę.
Cudy…


GOPLANA

                        Nosisz prawdziwą koronę Popielów…


GRABIEC

Widzę, że służy ludziom do tych samych celów,
Co czapka: kryje uszy. A to?

/ pokazuje berło drewniane /


GOPLANA

                        Berło twoje.


GRABIEC

Jak chcesz, miły węgorzu, ja sobie uroję,
Że to berło; niech oko rozumowi sprzyja
I powie, że to berło… Skąd wy tego kija
Wzięli, diabliki moje?


CHOCHLIK

                        Gdy cię Grabkiem zwano…


GRABIEC

/ ze wzgardą /

Nie mów mi o tym Grabku.


CHOCHLIK

                        Gdyś był wczora rano
Obywatelem lasu, wierzbą: z królo–drzewa
Filon ułamał gałąź.


GRABIEC

                        I ta ręka lewa
Nosi tę samą korę, którąm ja porastał,
I ta kora jest berłem… Ha! to będę szastał
Tym berłem po grzbiecinach. — Ach wielka mi szkoda,
Że się do nieba dostał ojciec golibroda,
Wraz by oszastał długie kędziory na brodzie.
Moja wiedźmo, co chodzisz jak święta po wodzie,
Nie możesz ty mię z łaski swojej brody zbawić?
Nie?… basta… jaki balwierz potrafi się wsławić
Na tej królewskiej brodzie. — Ha… a jeszcze warto
Dać mi jabłko do ręki, a z dzwonkową kartą
Będę chodził po świecie jako ze zwierciadłem.


SKIERKA

    Na jabłko królewskie skradłem
    Chłopakom z bliskiego sioła
    Bańkę z mydła; a dokoła
    Tak piekło słońce, że z głową
    I z nogami w kryształową
    Siadłem kulkę. — Lecę, lecę…
    Wtem banieczka moja złota
    Na błękitnej siadła rzece;
    I konik polny — niecnota!
    Kiedy pod tęczowym szkiełkiem
    Usnąłem spokojnie w łódce:
    Zbił ją gazowym skrzydełkiem
    I uciekł… a ja rozespan,
    Na niebieskiej nezabudce
    Ocknąłem się…


GRABIEC

                        Diabliku, to znaczy, że jespan
Głupi jak but… bo jabłko, choć jabłko królewskie,
To jabłko, nie zaś żadne migdały niebieskie.

/ Chochlik daje mu jabłko. /

Dzięki składam waszeci — dobre… a czy winne?

/ kosztuje /

Więc mam wszystko, co król ma. Ach! ach! A gdzie gminne
Szoldry? poddani moi, którym ja panuję?…


GOPLANA

Wszystko, co na tej ziemi moją władzę czuje:
Ptaszyny, drzewa, rosy, tęcze, każdy kwiatek
Jest twoim…


GRABIEC

                        Trzeba zaraz nałożyć podatek.
Słuchajcie mnie… a kodeks niech będzie wykuty
W spróchniałej jakiej wierzbie. Odtąd brać w rekruty
I żubry, i zające, i dziki, i łosie.
Kwiaty, jeżeli zechcą kąpać listki w rosie,
Niech płacą, rosę puszczam w odkupy Żydowi;
Niech mi wódką zapłaci. Każdemu szpakowi
Kazać nie myśleć wtenczas, kiedy będzie gadał…
Zabronić, aby sejmik jaskółczy usiadał
Na trzcinach i o sprawie politycznej sądził.
Wróblów sejmy rozpędzić; ja sam będę rządził
I wieszał, i nagradzał… Jaskółkom na drogę
Dawać paszporta, w takich opisywać nogę,
Dziób, ogonek i skrzydła, i rodzime znaki.
Odtąd nie będą dzieci swych posyłać ptaki
Do niemieckich zakładów, gdzie uczą papugi;
Wyjęte sroki, które oddają usługi
Ważne mowie ojczystej. Z cudzych stron osoby,
Jak to: kanarki… śledzić. Na obce wyroby
Nakładam cło… od łokcia tęczy wyrobionej
W kraju słońca, księżyca, białej lub czerwonej
Albo fijoletowej, byleby jedwabnej,
Płacić po trzy złotniki… a od sztuki szwabnej
Płótna z białych pajęczyn…


GOPLANA

                        O czym gadasz, drogi?


GRABIEC

Co? króluję… króluję — skarb łatam ubogi.
Róża płaci od pączka, od kalin kalina,
Od każdego orzecha zapłaci leszczyna,
Czy to pusty, czy pełny… mak od ziarek maku,
Nie od makówek. Głowa na mnie nie dla znaku…


GOPLANA

Zostawiam ci Chochlika, Skierkę — niechaj służą,
Niechaj zrywają kwiaty, a strzęsioną różą
Osypią, kiedy zaśniesz. Bądź zdrów — do wieczora.
Będę ciebie czekała nad brzegiem jeziora,
I płacząc, piosnką płaczu wabiła słowika.

/ Odchodzi Goplana. /


GRABIEC

Aż mi lżej, że ta rybia galareta znika.
Hej, poddani!

/ do Chochlika /

                        Ty jesteś królewskim ministrem,
Boś głupi.

/ do Skierki /

                        A ty, drugi diable z oczkiem bystrem,
Błaznem; śmiesz mię, łajdaku, aż z radości pęknę.
Ministrze, gdzie mój powóz?


CHOCHLIK

                        Cztery konie piękne,
Czarne — księżycowymi wierzgają podkowy;
I wóz na ciebie czeka Mefistofelowy;
Ale nie mów Goplanie…


GRABIEC

                        Dlaczego?


CHOCHLIK

                        Bo ona
Nie chce pożyczać z piekła.


GRABIEC

                        Szalona! szalona!
Jeśli diabeł pożycza, bierz, bo takie wozy
Oszczędzają ci butów…

/ do Skierki /

                        Ty będziesz wiózł z kozy.
Minister za forysia… teraz jechać pora.


SKIERKA

Gdzie król jedzie?


GRABIEC

                        Na ucztę ślubną do Kirkora.

/ Odchodzą wszyscy. /


SCENA V

/ Sala w zamku Kirkora. /


KOSTRYN

/ sam /

Za pustelnika celą drzewami ukryty
Słyszałem tajemniczą spowiedź tej kobiety
O! szczęście! — teraz pan–em złotej tajemnicy;
Mógłbym ją z pałacowej rozkrzyczeć wieżycy,
Albo mojemu panu wiernie opowiedzieć,
Albo okropną powieść wyrazami cedzić,
Jako piasek klepsydry, w pani trwożne ucho,
Aż zobaczę skarbnicę tego zamku suchą
Jak czoło Araratu… Wraca Balladyna.
Mogę mieć ją i skarby. — Szczęśliwa godzina.

/ staje na stronie /


BALLADYNA

/ wchodzi głęboko zamyślona /

O wszystkim wie ten człowiek stary… powie drzewom,
Drzewa będą rozmawiać o tym w głuche noce,
Aż straszna wieść urośnie. — O! biedneż wy myśli,
Jak dzieci nierozumne cieniów się lękacie.
Ten starzec słowa moje łączy, składa, zbiera,
I mówi: „Być nie może… ta kobieta młoda
Nie zabiła”. A jeśli wie? jeżeli pewny?
A któż w taką rzecz może uwierzyć jak w pacierz?…
Ale jeśli uwierzył — jeśli przechodniowi
Zbłąkanemu opowie straszną zbrodnię pani,
Nim wymówi nazwisko, zlęknie się jak prostak
Zemsty możnego pana. — A może — jeżeli
Dobre ma serce starzec; na końcu języka
Znajdzie litośną radę: Na co ludziom szkodzić?
A może już zapomniał, a ja nierozsądna
Myślę, o czym ten starzec myśleć już poprzestał…
Bo i czymże ja jestem, aby mną się ludzie
Zajmowali, śledzili, chcieli gubić? — Piekło!
Tysiącem słów nie mogę zabić tego słowa: „On wie”. —
Na cóżem poszła do tego człowieka?
Straciłam się; szatańska ręka mnie zawiodła.
I pomyśleć? że gdyby nie te odwiedziny,
Starzec byłby jak owe ludzi milijony,
Których nigdy na świecie nie spotkałam.
Myśleć, że ta sama godzina trwożnych myśli pełna
Byłaby jak wczorajsze godziny, i może
Spokojniejsza; bo wszakże wiele by się strachu
Przez jeden dzień zatarło tajemniczą ciszą.
Teraz wszystko na nowo odradza się z twarzą
Okropniejszą. — Zazdroszczę tej, co dzisiaj rano
Mną była.

/ Kostryn zbliża się. /


KOSTRYN

                        Pani! od grafa przysłany
Z darami goniec — na rozkazy czeka…


BALLADYNA

Dary od męża? zawołaj człowieka,
Niech je tu złoży. Stój… czy tobie znany
Ów żebrak, który mieszka w lesie, stary?


KOSTRYN

Pustelnik?


BALLADYNA

                        Nie wiem, czemu się nawinął
Na myśl… gdzie goniec z przysłanymi dary?
Zapewne drogie?


KOSTRYN

                        Graf pan zawsze słynął
Szczodrobliwością… i był na kształt słońca,
Co wszędy żywne rozsypuje blaski…


BALLADYNA

Ciekawa jestem nowej męża łaski.
Zawołaj zaraz… zawołaj tu gońca.

/ Kostryn odchodzi. /

Gdyby te dary, gdy nie przerażona
Myśl… Na co było pytać się Kostryna
O tego starca?

/ Wchodzi Kostryn i Gralon. /


GRALON

                        Przeze mnie, Gralona,
Kirkor pozdrawia…


BALLADYNA

                        Zdrów?


GRALON

                        Zdrów jak malina.


BALLADYNA

Czy mąż ci kazał taką osłodzoną
Przynieść odpowiedź?…


GRALON

                        Graf dał polecenie,
Abym tę skrzynię z pieczęcią czerwoną
Przyniósł do zamku, i nakazał żenie,
Tobie, grafini, abyś nie ruszała
Pieczęci jego ni kłódek u wieka,
Aż sam powróci…


BALLADYNA

                        Bogdajbym skonała,
Jeśli rozumiem głos tego człowieka!
Powtórz.


GRALON

                        Graf Kirkor…


BALLADYNA

                        Wiem. — Ale dlaczego
Skrzynię okutą i przysłaną w darze
Kazał mi chować aż do dnia sądnego
Zamkniętą?…


GRALON

                        Mówił pan: „Bo ja tak każę…”
Nic więcej…


BALLADYNA

                        Głupcze! Twoją głowę ciasną
Nosisz na karku w skorupie blaszanej,
Aby w niej wróble, jak w dziurawym garku,
Gniazda winęły. — Skrzyni okowanej
Nie ruszać? Ha! ha! w Kirkora podarku
Widzę nieufność, nie zaś wierną miłość.
Ty podły chłopie,

/ do Gralona /

                        choć długa zażyłość
Łączy cię z panem, nie miałbyś odwagi
Ruszyć tej skrzyni? bo ty chłosty, plagi
Czujesz na grzbiecie… Ale ja! małżonka,
Jeżeli zechcę… Gdyby mi szepnęła
Mucha… ha, gdyby cichego skowronka
Głosek podszepnął: „Otwórz”, a od dzieła
Szatan odpędzał ognistymi skrzydły,
To wiesz ty, podły służalcze obrzydły,
Że wola moja?


KOSTRYN

                        Grafini…


BALLADYNA

                        Ty może
Chcesz przypominać, że mój mąż ma prawo?
Więc niech doświadcza! co mi tam… Mój Boże,
Gdybym ja była jak inne ciekawą, To…
Ale wy mnie nie znacie, przysięgam!
Ja tak trwożliwa, że nawet w ogrodzie
Po jabłko z drzewa upadłe nie sięgam.
Jeśli mąż zechce, o chlebie i wodzie
Żyć będę, zawsze wesoła, jak wrona
Na cudzym płocie. Anim teraz w złości.
Masz, stary,

/ do Gralona /

                        oto złotówka czerwona,
Weź ją i przepij albo przegraj w kości,
I goń za panem; powiedz, że go czekam
Z niecierpliwością, że łzy po nim ronię;
Że jedwabiami złotymi wywlekam
Szarfę dla niego. Gdzieżeś ty, Gralonie,
Odjechał pana?


GRALON

                        W nadgoplańskim borze.


BALLADYNA

Nie zatrzymywał się nigdzie po drodze?


GRALON

U pustelnika stanął w celi.


BALLADYNA

                        Boże!
U pustelnika… Mów — ja ci nagrodzę
Za każde słowo garścią złota — ale
Chcę wiedzieć wszystko… rozumiesz? Wspaniale
Nagrodzę ciebie, ale mów otwarcie.
Choćby co było okropnego — powiedz…


GRALON

W borze przez głucho zarosły manowiec
Pan jechał przodem na koniu lamparcie,
A my gęsiora jechali za panem…
Wtem nagle pański koń dał w górę słupa,
Jakby się spotkał z ognistym szatanem.
A pan graf z konia rzekł: „Czuć w lesie trupa…”


BALLADYNA

/ z przerażeniem /

I z konia zsiadł… i…


GRALON

                        Krzyknął: „Za mną służba
I pieszo z mieczem pod wierzbę poskoczył.
Na mchu trup leżał — a piersi mu toczył
Wianek żelaznych gadzin…


BALLADYNA

                        O!!!


GRALON

                        „To wróżba
Naszej wyprawy — rzekł graf. — Oto leży
Przed nami ścierwo zabitego tura”.


BALLADYNA

/ oddychając /

Ach!


GRALON

                        „Dobra wróżba dla mężnych rycerzy” —
Mówił graf Kirkor… my krzyknęli: „Hurra!”
I znowu na koń…


KOSTRYN

                        Mówiłeś, Gralonie,
Że trup pod wierzbą? a na białym łonie
Trupa żelazne leżały gadziny?


GRALON

Na ścierwie tura.


KOSTRYN

                        Nieszczęśliwa łania!


GRALON

To był tur samiec.


KOSTRYN

                        Gdzie wierzba się kłania?
Ponad strumieniem? gdzie rosną maliny?
Wszak tak?…


GRALON

                        Tak, panie.


KOSTRYN

                        Blisko starca chaty?


GRALON

Tak…


KOSTRYN

                        I ty mówisz, że tur rosochaty
Leżał pod wierzbą?


GRALON

                        Tak.


KOSTRYN

                        Przysiąż!


GRALON

                        Dlaczego?


KOSTRYN

Bo ja przysięgnę na szatana złego,
Że nie tur… ale… Broń kłamstwa żelazem!

/ do Balladyny, dobywając miecza /

Tego człowieka trzeba zabić.


BALLADYNA

/ z pomieszaniem /

                        Trzeba.


KOSTRYN

/ napadając /

Broń się!


GRALON

/ broniąc się /

                        Co znaczy?

/ Biją się — Balladyna zdejmuje miecz ze ściany i zachodząc z tyłu, zabija Gralona. /


BALLADYNA

                        Masz!


GRALON

                        O jasne nieba!
Zbrodnia!!!

/ kona /


KOSTRYN

                        Grafini, napadliśmy razem
Na tego starca: czy wiesz, co to znaczy?


BALLADYNA

Wiem! o mój Boże!


KOSTRYN

                        Ja biorę połowę
Twojego strachu, tajemnic, rozpaczy.


BALLADYNA

Co teraz robić, Kostrynie?


KOSTRYN

                        Mieć głowę…

KONIEC AKTU TRZECIEGO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy - rozdziały 81-84

Henryk Sienkiewicz Krzyżacy Rozdział osiemdziesiąty pierwszy I wojna wybuchła wreszcie, nieobfita z początku w bitwy, ale w pierwszyc...