czwartek, 20 czerwca 2019

Juliusz Słowacki - Balladyna - AKT PIERWSZY

Juliusz Słowacki

Balladyna
Tragedia w pięciu aktach
Paryż, d. 9 lipca 1839 r.


OSOBY:
 * Pustelnik — Popiel III wygnany
 * Kirkor — pan zamku
 * Matka — wdowa
 * Balladyna, Alina — jej córki
 * Filon — pasterz
 * Grabiec — syn zakrystiana
 * Fon Kostryn — naczelnik straży w zamku Kirkora
 * Gralon — rycerz Kirkora
 * Kanclerz
 * Wawel — dziejopis
 * Paź
 * Poseł ze stolicy Gnezna
 * Oskarżyciel sądowy
 * Lekarz koronny
 * Pany — rycerze — służba zamkowa — wieśniacy — dzieci.


OSOBY FANTASTYCZNE:
 * Goplana — nimfa, królowa Gopła
 * Chochlik
 * Skierka

Za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła.

Akt I

SCENA I

/ Las blisko jeziora Gopła — chata pustelnika ustrojona kwiatami i bluszczem. — Kirkor wchodzi w karaceńskiej zbroi, bogato ubrany, z orlimi skrzydłami… /


KIRKOR

/ sam /

Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz
O zamkach, królach, o królewskich dworach,
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka;
Musiał od królów doznać wiele złego,
I z owąd został przyjacielem gminu.

/ stuka do celi /

Puk! puk! puk!


GŁOS Z CELI

                        Kto tam?


KIRKOR

                        Kirkor.


PUSTELNIK

/ wychodząc z celi /

                        Witaj synu…
Czego chcesz?


KIRKOR

                        Rady.


PUSTELNIK

                        Zostań pustelnikiem.


KIRKOR

Gdybym podstarzał dziesiątym krzyżykiem,
Może bym w smutne schronił się dąbrowy;
Ale ja młody, pan czterowieżowy,
Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić…
Poradź mi, starcze.


PUSTELNIK

                        Lat dwadzieścia z górą
Jak żyję w puszczy…


KIRKOR

                        Cóż stąd?


PUSTELNIK

                        Więc ocenić
Ludzi nie mogę — ani wskazać, którą
Weźmiesz dziewicę.


KIRKOR

                        Te, co rozkwitały
Z dzieciństwa pączków, gdyś ty żył na świecie,
Są dziś pannami… czerwony li biały
Pączek na róży, taka będzie róża…
Przypomnij niegdyś najpiękniejsze dziecię,
Białą, jak w ręku anielskiego stróża
Kwiat lilijowy — niech jej słowik śpiewny
Zazdrości głosu, a synogarlica
Wiernością zrówna… gdzie taka dziewica,
Wskaż mi, o starcze? Mówią, że królewny
Słyną wdziękami?


PUSTELNIK

                        Nieba! to ród węża.
Żona zbrodniami podobna do męża,
Córki do ojca, a do matek syny;
Jak w jednym gnieździe skłębione gadziny.
O bogdaj piorun!…


KIRKOR

                        Nie przeklinaj.


PUSTELNIK

                        Młody,
Przeklinaj ze mną — oni klątwy warci.
Bogdaj doznali, co pomór i głody!
Bogdaj piorunem na poły pożarci,
Padając w ziemi paszczą rozdziawioną,
Proch mieli płaszczem, a węża koroną.
Bogdaj! — Klnąc zbójcę potargałem siły,
Wściekłem się jako brytan uwiązany.
Bo też ja kiedyś byłem pan nad pany,
Stutysiącznemu narodowi miły,
Żyłem w purpurze, dziś noszę łachmany;
Muszę przeklinać. Miałem dziatek troje,
Nocą do komnat weszli brata zbóje,
Różyczki moje trzy z łodygi ścięto!
Dziecinki moje w kołyskach zarżnięto!
Aniołki moje!… wszystkie moje dzieci!


KIRKOR

Któż jesteś, starcze?


PUSTELNIK

                        Ja… Król Popiel trzeci…


KIRKOR

/ schyla kolano /

Królu mój!


PUSTELNIK

                        Któż mię z żebraki rozezna?…


KIRKOR

Uzbrajam chamy i lecę do Gnezna
Mścić się za ciebie…


PUSTELNIK

                        Młodzieńcze, rozwagi!


KIRKOR

Bezprawie gorzej od Mojżesza plagi
Kala tę ziemię i prędzej się szerzy;
Popiel, skalany dzieci krwią niewinną,
Niegodny rządzić tłumowi rycerzy.
Niech więc się stanie, co się stać powinno,
Pod okiem Boga, na tej biednej ziemi.


PUSTELNIK

Czy ty skrzydłami anioła złotemi
Z nieba zleciałeś?


KIRKOR

                        Na barkach orlicy
Para tych białych skrzydeł wyrastała;
Gdy na rycerskiej są naramiennicy,
Będzież–li rycerz mniej niż owa biała
Ptaszyna ludziom użyteczny? — ma–li
Gadom przepuszczać rycerz uskrzydlony
Orła piórami?


PUSTELNIK

                        O mężu ze stali!
Ty jesteś z owych, którzy walą trony.


KIRKOR

Ty wiesz, jak nasza ziemia wszeteczeństwem
Króla skalana. Wiesz, jak Popiel krwawy
Pastwi się coraz nowym okrucieństwem…
Zaczerwienione krwią widziałem stawy:
Król żywi karpie ciałem niewolników.
Nieraz wybiera dziesiątego z szyków
I tnąc w kawały, ulubionym rybom
Na żer wyrzuca; resztę ciał wymiata
Na dworskie pola i czerwonym skibom
Ziarno powierza. Sąsiad ziemię kata
Na pośmiewisko zwie Rusią Czerwoną.
Dotąd żyjącym pod Lecha koroną
Bóg dawał żniwo szczęścia niezasiane,
Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane
Pomory, głody sypie Boża ręka.
Ziemia upałem wysuszona pęka;
Wiosenne runa złocą się, nim ziarno
Czoła pochyli, a wieśniacy garną
Sierpami próżne tylko włosy żyta.
Ta sama Polska, niegdyś tak obfita,
Staje się co rok szarańczy szpichlerzem;
Niegdyś tak bitna, dziś bladym rycerzem
Z głodami walczy i z widmem zarazy.


PUSTELNIK

Ach jam przeklęty! przeklęty! trzy razy
Przeklęty! winien jestem nieszczęść ludu.


KIRKOR

Jako, tyś winien?…


PUSTELNIK

                        Z rozlicznego cudu
Korona Lecha sławną niegdyś była,
W niej szczęścia ludu, w niej krainy siła
Cudem zamknięta… oto ja, wygnany,
Lud pozbawiłem tej korony.


KIRKOR

                        Starcze?…


PUSTELNIK

Korona brata mego jak liczmany
Fałszywa… moja pod spróchniałe karcze
Lasu wkopana… miałem ją do grobu
Ponieść za sobą.


KIRKOR

                        Skądże tej koronie
Cudowna władza?


PUSTELNIK

                        Ku ojczystej stronie
Wracali niegdyś od Betleem żłobu
Święci królowie — dwóch Magów i Scyta.
Ów król północny zaszedł w nasze żyta,
Zabłądził w zbożu jak w lesie — bo zboże
Rosło wysokie jak las w kraju Lecha;
Więc zabłądziwszy rzekł: „Wyprowadź, Boże!”
Aż oto przed nim odkrywa się strzecha
Królewskiej chaty — bo Lech mieszkał w chacie. —
Wszedł do niej Scyta i rzekł: „Królu! bracie!
Idę z Betleem, a gwiazda błękitna
Twoich bławatków ciągle szła przede mną,
Aż tu zawiodła”. — Lech rzekł: „Zostań ze mną.
Kraina moja szczęśliwa i bitna,
Jeśli chcesz, to się tą ziemicą z tobą
Dzielę na poły”. — Scyta rzekł: „Zostanę,
Lecz kraju nie chcę, bo ziemie złamane
Rozgraniczają się krwią i żałobą
Dzieci i matek”. Więc razem zostali;
Ale to długa powieść…


KIRKOR

                        Mów! mów dalej!


PUSTELNIK

Więc jako dawniej czynili mocarze,
Z Lechem się mieniał Scyta na obrączki;
A pokochawszy mocniej sercem, w darze
Dał mu koronę… stąd nasza korona.
Zbawiciel niegdyś wyciągając rączki
Szedł do niej z matki zadumanej łona
I ku rubinom podawał się cały
Jako różyczka z liści wychylona,
I wołał: caca! i na brylant biały
Różanych ustek perełkami świecił.


KIRKOR

O biedny kwiatku! na toż ty się kwiecił,
By cię na krzyżu ćwiekami przybito?
Czemuż nie było mnie tam na Golgocie,
Na czarnym koniu, z uzbrojoną świtą!
Zbawiłbym Zbawcę — lub wyrąbał krocie
Zbójców na zemstę umarłemu.


PUSTELNIK

                        Synu!
Bóg weźmie twoją pochopność do czynu
Za czyn spełniony. Wróćmy w nasze czasy.
Gdy mię brat wygnał, uniosłem w te lasy
Świętą koronę…


KIRKOR

                        Wróci ona! wróci!
Przysięgam tobie… Lecz…


PUSTELNIK

                        Co chcesz powiadać?


KIRKOR

Nim Kirkor w przepaść okropną się rzuci
Szukając zemsty — chcę — chciałbym cię badać,
Na jakim pieńku zaszczepić rodowe
Drzewo Kirkorów, aby kiedyś nowe
Plemię rycerzy tronu twego strzegło?
Kogo wprowadzić w podwoje zamkowe
Z żony imieniem?


PUSTELNIK

                        Tylu ludzi biegło
Z pierścionkiem ślubnym za marą wielkości,
A prawie wszyscy wzięli kość niezgody
Zamiast straconej z żebra swego kości.
Postąp inaczej — ty szlachetny, młody;
Niechaj ci pierwsza jaskółka pokaże,
Pod jaką belką gniazdo ulepiła;
Gdzie okienkami błysną dziewic twarze,
A dach słomiany, tam jest twoja miła.
Ani się wahaj, weź pannę ubogą,
Żeń się z prostotą, i niechaj ci błogo
I lepiej będzie, niżbyś miał z królewną…


KIRKOR

Tak radzisz, starcze?


PUSTELNIK

                        Idź, synu, na pewno
Do biednej chaty — niechaj żona karna,
Miła, niewinna…


KIRKOR

                        Jaskółeczko czarna!
Ptaszyno moja, gdzie mię zaprowadzisz?


PUSTELNIK

Słuchaj mię, synu…


KIRKOR

                        Starcze, dobrze radzisz…
Prowadź, jaskółko!

/ Odchodzi Kirkor. /


PUSTELNIK

/ sam /

                        O! ci młodzi ludzie,
Odchodzą od nas i wołają głośno:
Idziemy szukać szczęścia. Więc my, starce,
Cośmy przebiegli po tej biednej ziemi,
A nigdy szczęścia w życiu nie spotkali;
Możeśmy tylko szukać nie umieli…
Idź! idź! idź, starcze, do pustelnej celi…

/ chce wchodzić do celi — i zatrzymuje się na progu /

/ Wchodzi Filon, pasterz… zamyślony — fantastycznie we wstążki i kwiaty ubrany. /


FILON

/ z egzaltacją /

O! złote słońce! drzewa ukochane!
O! ty strumieniu, który po kamykach
Z płaczącym szumem toczysz fale śklane!
Rozmiłowane w jęczących słowikach
Róże wiosenne! z wami Filon skona!
Bo Filon marzył los Endymijona,
Marzył, że kiedyś po blasku miesiąca
Biała bogini, różami wieńczona,
Z niebios błękitnych przypłynie, i drżąca
Czoło pochyli, a koralowemi
Ustami usta moje rozpłomieni.
Ach! tak marzyłem! Ale na tej ziemi
Nie ma Dyjanny. Samotny uwiędnę
Jako fijołek — albo kwiat jesieni.


PUSTELNIK

Co znaczą owe narzekania zrzędne?
Młody szaleńcze, gdzie zimny rozsądek?
Wywracasz świata boskiego porządek,
A że ty chciwy Akteona wanien,
Czekasz na ziemi anielskiego bóstwa:
Dlatego tyle zestarzałych panien
Dotąd się mężów swych nie doczekały;
Szukaj kochanki na ziemi.


FILON

                        Świat cały
Na próżno zbiegłem przeglądając mnóstwa
Dziewic śmiertelnych. Nieraz wzrok łakomy
Śledził spod złotej kapeluszów słomy
Żniwiarek twarze, podobne czerwienią
Makom zbożowym. Nieraz poglądam
Na białe płótna, łąk jasną zielenią
Słońcu podane; rojąc serca szałem,
Że z bieli płócien jako z morskiej piany
Alabastrowa miłości bogini
Wyjdzie na słońce. Ach! tak obłąkany,
Żyłem na świecie jako na pustyni;
Nienasycony, dumający, rzewny.
Byłem na dworach, widziałem królewny
Podobne gwiaździe Wenus, co wynika
Wieczorem z nieba różowego zorzą,
Zaczerwieniona, ale bez promyka.
Serca nie mają, a sercem się drożą
Więcej niż koron brylantami.


PUSTELNIK

                        Głupcze!
Niedoścignionych gwiazd szalony kupcze!
Ty, co na dworach szukałeś kochanki:
Precz! precz ode mnie, kwiecie beznasienny,
Studniom niezdatny jak stłuczone dzbanki,
Światowi jako słońca blask jesienny
Bezużyteczny. Skoro na tron wrócę,
Zamknę cię w szpital szalonych lub rzucę
Na bakalarską ławę między dzieci.


FILON

Mój dobry ojcze! niechaj ci Bóg świeci!
Musisz być chory, gadasz nieprzytomnie.


PUSTELNIK

Wszyscy szaleńcy zlatują się do mnie,
A wszyscy marzą o królewskich dworach,
Myślą o królach, a kryją się w borach,
I jęczą, jęczą jak oślepłe sowy.


FILON

Wsadź, starcze, głowę w strumień kryształowy,
Może ochłonie.


PUSTELNIK

                        Woda nie obmyje
Na moim czole czerwonego pasu.
Widzisz! czy widzisz, jak korona ryje?
Dwudziestoletnie życie w głębi lasu
Nie zagoiło rany. Pas na czole,
A drugi taki pas mi serce płata;
Ten od korony,

/ pokazując na serce /

                        ten od mieczów kata.
O! moje dzieci! o! sieroctwa bole!
O! moja przeszłość!


FILON

                        Nudzi mię ten stary,
W głowie ma jakieś bezcielesne mary,
Pewnie oszalał samotnością, postem.


PUSTELNIK

Cierpienie myśli jest kolącym ostem,
Lecz rzeczywistość… o! ta jak żelazo
Rani, zabija…


FILON

                        O tym inną razą
Mówić będziemy, a przekonam ciebie,
Że smutek serca…


PUSTELNIK

                        Niechaj cię pogrzebie,
Mdława istoto. Nic niech nic zabije;
A twój grobowiec zamknie nic.


FILON

                        O luba!
Nie znaleziony twój obraz

/ pokazując na serce /

                        tu żyje!
Nieznalezienie gorsze niźli zguba;
Jam cię nie znalazł, a widzę przed sobą!
Idę do lasu, gdzie będę sam — z tobą…
Błogosławiony wyobraźni cudzie,
Ty mnie ocalasz!

/ odchodzi w las /


PUSTELNIK

                        Jak szaleją ludzie!

/ wchodzi do celi /



SCENA II

/ Inna część lasu — widać jezioro Gopło. /

/ Skierka i Chochlik wchodzą. /


SKIERKA

Gdzie jest Goplana, nasza królowa?


CHOCHLIK

Spi jeszcze w Gople.


SKIERKA

                        I woń sosnowa,
I woń wiosenna nie obudziła
Królowej naszej? woń taka miła!
Czyliż nie słyszy, jak skrzydełkami
Czarne jaskółki biją w jezioro
Tak, że się całe zwierciadło plami
W tysiące krążków?


CHOCHLIK

                        Zanadto skoro
Zbudzi się jędza i będzie
Do pracy nas zaprzęgać. To w puste żołędzie
Wkładać jaja motylic — to pomagać mrówkom
Budującym stolice i drogi umiatać
Do mrównika wiodące… to majowym krówkom
Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać,
To zwiedzać pszczelne ule i z otwartej księgi
Czytać prawa ulowe lub rotę przysięgi
Na wierność matce pszczelnej od zrodzonej pszczółki;
To na trzcinę jeziora zwoływać jaskółki
I uczyć budownictwa pierworoczne matki.
Już zamykać stawiane na ptaszęta klatki,
Nim jaki biedny ptaszek uwięźnie w zapadni,
Na przekor ptasznikowi; już to pani sroce
Ciągle trąbić do ucha naukę: nie kradnij;
Albo wróblowi wmawiać, że pięknie świegoce,
Aby ciągle świegotał nad wieśniaczą chatą…
Pracuj jak koń pogański, pracuj całe lato,
A zimą spij u chłopa za brudnym przypieckiem,
Między garnkami, babą szczerbatą i dzieckiem.


SKIERKA

    Bo też ty jesteś leniwy, Chochliku!

/ patrzy na jezioro /

    Ach, patrz! na słońca promyku
    Wytryska z wody Goplana;
    Jak powiewny liść ajeru,
    Lekko wiatrem kołysana;
    Jak łabędź, kiedy rozwinie
    Uśnieżony żagiel steru,
    Kołysze się — waha — płynie.
    I patrz! patrz! lekka i gibka,
    Skoczyła z wody jak rybka,
    Na nezabudek warkoczu
    Wiesza się za białe rączki,
    A stopą po fal przezroczu
    Brylantowe iskry skrzesza.
    Ach czarowna! któż odgadnie,
    Czy się trzyma z fal obrączki?
    Czy się na powietrzu kładnie?
    Czy dłonią na kwiatach się wiesza?


CHOCHLIK

    Ona ma wianek na głowie…
    Czy to kwiaty? czy sitowie?


SKIERKA

    O nie… to na włosach wróżki
    Uśpione leżą jaskółki.
    Tak powiązane za nóżki
    Kiedyś, w jesienny poranek,
    Upadły na dno rzeczułki:
    Rzeczułka rzuciła wianek,
    Wianek czarny jak hebany
    Na złote włosy Goplany.


CHOCHLIK

Radzę ci, uciekajmy, mój Skierko kochany,
Wiedźma gotowa zaraz nową pracę zadać.
Albo obracać młyny, skąd woda uciekła
Biednemu młynarzowi, lub każe spowiadać
Leniwego szerszenia, nim pójdzie do piekła
Za kradzież słodkich miodów… lub malować pawie


SKIERKA

    Więc uciekaj… ja się bawię… Promienie słońca przenikły
    Jaskółeczek mokre piórka…
    Ożyły — pierzchły — i znikły
    Jak spłoszonych wróbli chmurka
    Królowa nasza bez ducha.
    Zadziwiona stoi, słucha;
    Nie śmie wiązać i zaplatać
    Kos rozwianych, nie wie, czemu
    Wianeczkowi uwiędłemu
    Przyszło ożyć? skąd mu latać? Goplano! Goplano! Goplano!

/ Wchodzi Goplana. /


GOPLANA

Narwij mi róż, Chochliku! poleciał mój wianek.


CHOCHLIK

Już się zaczyna praca.

/ Chochlik odchodzi mrucząc. /


GOPLANA

                        Czy to jeszcze rano?


SKIERKA

Pierwsza wiosny godzina.


GOPLANA

                        Ach! gdzież mój kochanek?


SKIERKA

    Co mi rozkażesz, królowo?
    Zadaj piękną jaką pracę.
    Winąć tęczę kolorową,
    Albo budować pałace,
    Powojami wiązać dachy.
    I opierać kwiatów gmachy
    Na kolumnach malw i dzwonów
    Lazurowych.


GOPLANA

/ zamyślona /

                        Nie!


SKIERKA

                        Chcesz tronów
    Z wypłakanych nieba chmurek?
    Czy ci przynieść pereł sznurek?
    Z owych pereł, które dają
    Lep na ptaszki; ale mają
    Takie blaski, takie wody,
    Jak kałakuckie jagody.
    Chcesz? lecę na trzęsawice,
    Dojrzę — dogonię — pochwycę —
    Błędnego moczar ognika;
    I zaraz w lilijkę białą
    Oprawię jak do świecznika,
    I nakryję białym dzwonkiem,
    By ci świecił… Czy to mało?
    Rozkaż, pani! Co pod słonkiem,
    Co na ziemi, wszystko zniosę:
    Drzewa, kwiaty, światło, rosę.
    Co nad ziemią, w ziemi łonie:
    Dźwięki, echa, barwy, wonie,
    Wszystko, o czym kiedy śniły
    Myśli twoje w jezior burzy
    Kołysane.


GOPLANA

                        Skierko miły,
    Ja się kocham.


SKIERKA

                        W czym? czy w róży
    Bezcierniowej? czy w kalinie?
    W czterolistnej koniczynie?
    Może w kwiatku: „niech Bóg świeci”,
    Który posadzi macocha
    Na grobie mężowskich dzieci?
    Może w Magdaleny nitce,
    Co bez wiatru leci płocha?
    Może w białej margieritce,
    Co piątym listkiem: „nie kocha”
    Zabiła młodą pasterkę?
    W czym się kochasz? poszlij Skierkę,
    A przyniesie ci kochanka,
    I wplecie do twego wianka,
    I będziesz go wiecznie miała,
    Pieściła i całowała
    Do przyszłej wiosny poranka,
    Do drugiego kwiatów wieku.


GOPLANA

Ach! ja się kocham, kocham się w człowieku!


SKIERKA

To ludzkie czary.


GOPLANA

                        Tej zimy, gdym usnęła
Na skrysztalonym łożu, światło mię jakieś
Z głuchego snu gwałtownie ocuciło.
Otwieram oczy — patrzę… płomień czerwony
Jako pożaru łuna bije przez lody
I słychać głuchy huk. Rybacy to rąbali
Przełomkę biednym rybkom zdradliwą… Nagle
Okropny krzyk — w przełomkę człowiek pada.
Na moje upadł łoże; a czy to światło
Podobne barwie róż, które świeciło
W moim pałacu szklistym? czy też prawdziwe
Róże na jego licach śmiercią mdlejące;
Ale się piękny wydał — ach! piękny tak, że chciałam
Zatrzymać go na wieki w zimnych pałacach,
I nie rozwiązać z wieńca ramion, i przykuć
Łańcuchem pocałunków. Wtem zaczął konać…
Musiałam wtenczas, ach! musiałam go wypuścić!
Gdybym przynajmniej mogła była go wynieść
Z wody na rękach moich, usta z ustami
Spoić i życie wlać w ostygłe jego piersi;
Ale ty wiesz, co to za męka dla nas,
Kiedy podobne kwiatom, musiemy składać
Rumieniec nasz i piękne barwy wiosny,
I do kamieni białych podobne leżyć
W głębiach jeziora. Taką ja wtenczas byłam.
Musiałam leżeć na dnie, ani się płocho
Na światło dnia wyrywać. Na pół martwego
Wyniosłam drzącą ręką i przez otwory
W lodzie wybite rzucam: sama boleśnie
Wracam na puste łoże, na zimne łoże;
A moje serce rozdarł okrzyk rybaków,
Którzy witali wtenczas, gdy ja żegnałam.
Jakżem czekała wiosny, przyszła nareszcie!
Z miłością w sercu budzę się… kwiaty
To nic przy jego licach — gwiazdy gasną
Przy jego jasnych oczach… Ach kocham, kocham!


SKIERKA

Ktoś idzie tutaj lasem.


GOPLANA

                        To on!to on! mój miły.
Bądź niewidomym, Skierko.

/ Skierka odchodzi. /

/ Wchodzi na scenę Grabiec — rumiany — w ubiorze wieśniaka. /


GRABIEC

                        Ach, cóż to za panna?
Ma twarz, nogi, żołądek — lecz coś jakby szklanna.
Co za dziwne stworzenie z mgły i galarety.
Są ludzie, co smak czują do takiej kobiety;
Ja widzę coś rybiego w tej dziwnej osobie.


GOPLANA

Jak się nazywasz, piękny młodzieńcze?


GRABIEC

                        Nic sobie…


GOPLANA

Miły nic sobie!


GRABIEC

                        Jakżeś głupia, mościa pani —
Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani
Mojej piękności, to jest, żem piękny. A zwę się
Grabiec.


GOPLANA

                        Cóż cię za anioł obłąkał w tym lesie?


GRABIEC

Proszę, coż za ciekawość w tym wywiędłym schabku!


GOPLANA

Proszę cię, panie Grabiec!


GRABIEC

                        Wolno mówić: Grabku!
Panie Grabku!


GOPLANA

                        Któż jesteś?


GRABIEC

                        Aśćki panny sługa…
A pytasz, kto ja jestem?… to historia długa;
W naszym kościółku stały ogromne organy,
Mój tata grał na dudach; pięknie grywał pjany,
Ale kiedy na trzeźwo, okropnie rzępolił;
Do tego był balwierzem i całą wieś golił,
Golił i grał na dudach, bo golił w sobotę,
na dudach grał w niedzielę; a miał taką cnotę,
Że nie pił, kiedy golił, a pił, kiedy grywał.
I wszystko szło jak z płatka. Wtem kogut zaśpiewał
I mój ojciec małżeństwem z zoną los zespolił.
Panna młoda wąs miała, ojciec wąs ogolił
I wszystko szło jak z płatka. Lecz tu nowe cuda!
Żona grała na dudach, a tatuś był duda;
Grała więc po tatusiu i dopóty grała,
Aż go na cmentarzyku wiejskim pogrzebała.
Ja zaś, pośmiertne dzieło pana organisty,
Jestem, jak mówią, ojca wizerunek czysty,
Bo lubię stary miodek i kocham gorzonnę,
I uciekam od matki…


GOPLANA

                        Słowa jego wonne
Przynosi wiatr wiosenny do mojego ucha…
O luby! ja cię kocham…


GRABIEC

                        Coż to za dziewucha?
Obcesowo zaczyna. Wprawdzie to nie dziwy.
Ilekroć przez wieś idę, to serca jak śliwy
Lecą pod moje nogi… wołają dziewczęta:
Panie Grabku! Grabiątko, niech Grabiec pamięta,
Że jutro grabim siano — pomóż, Grabku, grabić
A to znaczy, że za mnie dałyby się zabić,
I to, że się na sienie dadzą pocałować.


GOPLANA

Czy mię kochasz, mój miły…?


GRABIEC

                        Ha!… trzeba skosztować…
Na przykład… daj całusa


GOPLANA

                        Stój!… pocałowanie
To ślub dla czystych dziewic. Na dziewiczym wianie
Za każdym pocałunkiem jeden listek spada.
Nieraz dziewica czysta i smutkami blada
Dlatego, że spadł jeden liść u serca kwiatu,
Nie śmie kochać i daje pożegnanie światu,
I do mogiły idzie nigdy nie kochana.


GRABIEC

Coś waćpanna jak mniszka.


GOPLANA

                        Raz pocałowana
Będę twoją na wieki — i ty mój na wieki…


GRABIEC

Ha, pocałunek bliski, a ten „mój” daleki.

/ całuje /


GOPLANA

O mój luby!


GRABIEC

                        Dalibóg… pfu!… pocałowałem
Niby w pachnącą różę… pfu… róża jest ciałem,
Ciało jest niby różą… niesmaczno!…


GOPLANA

                        Mój drogi!
Więc teraz co wieczora na leśne rozłogi
Musisz do mnie przychodzić. Będziemy błądzili,
Kiedy księżyc przyświeca, kiedy słowik kwili,
Nad falą szklistych jezior, pod wielkim modrzewiem
Będziemy razem marzyć przy księżycu…


GRABIEC

/ do siebie /

                        Nie wiem,
Co odpowiedzieć babie…


GOPLANA

                        Ty smutny? ty niemy?
O! my z tobą będziemy szczęśliwi!


GRABIEC

                        Będziemy,
Lecz nie wieczorem — i nie przy jeziorze…


GOPLANA

                        Czemu?


GRABIEC

Bo ja nie lubię wody jak wściekły.


GOPLANA

                        Mojemu
Kochankowi rwać będę poziomki, maliny.


GRABIEC

Lecz ja nie lubię malin… a kiedy dziewczyny
Niosą dzbanek na głowie, nieraz zrzucam dzbanek,
Ale to nie dla malin.


GOPLANA

                        Lecz ty mój kochanek…
Ty musisz lubić kwiaty… Więc przyjdź co wieczora.


GRABIEC

A to już tego nadto!… co za nudna zmora!
Nie przyjdę w żaden wieczór…


GOPLANA

                        Dlaczego?


GRABIEC

                        Za borem
Pewna dziewczyna czeka na Grabka wieczorem.


GOPLANA

Dziewczyna?


GRABIEC

                        Tak… dziewczyna…


GOPLANA

                        Czy piękna dziewczyna?


GRABIEC

Ha?… co pannie do tego?… zwie się Balladyna.


GOPLANA

Siostra Aliny?… córka wdowy?… ale ona
Złe ma serce…


GRABIEC

                        Waćpanna, widzę, coś szalona…
Nie wierzę w babskie dziwy, sądy i przestróżki
Wszystkie dziewczęta, które mają małe nóżki,
To mają piękne usta i serca — a właśnie
Ona piękną ma nóżkę…


GOPLANA

/ zapalając się /

                        Niech słońce zagaśnie,
Jeśli mi ciebie kto wydrze, kochanku.
Ty jesteś moim! moim! moim wiecznie!
Choćbyś miał księżyc za ślubny pierścionek,
Choćbyś miał księżyc, to ja go rozłamię,
Zagaszę księżyc, który cię prowadzi
Do pocałunków, do kochanki domu.
Ach bądź mi wiernym! błagam cię! zaklinam!
Na twoje własne szczęście. Ach! zaklinam!
Bo zginiesz, luby… nie… razem zginiemy,
Ale ty zginiesz także, gdy ja zginę…
Więc nie chcę zginąć, abyś ty nie zginął.
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam wieczorem,
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam… ja każę…


GRABIEC

A któż ty jesteś, co każesz?


GOPLANA

                        Królowa!
Królowa fali, Goplana.


GRABIEC

                        Ej!… w nogi!
Jezus Maryja! a tom popadł w biedę,
Szatana żona chce być moją żoną.

/ Grabiec ucieka. /


GOPLANA

/ sama /

Niech słońce gaśnie! niechaj gwiazdy toną
W bezdrożne niebo! niechaj róże więdną!
Co mi po słońcu, po gwiazdach, po kwiatach,
Wolę je stracić niż kochanka stracić.
Co mam potęgi, co nadprzyrodzonej
Siły nad światem; to obrócę na to,
Aby to serce podbić i mieć moim…
Skierko! Chochliku!…


SKIERKA

/ przybiega /

                        Czy słyszałeś, Skierko,
Moją rozmowę z kochankiem? aniołem?


SKIERKA

Nie karz… ciekawość… szczera moja skrucha,
Biały powoju kwiatek uszczyknąłem
I końcem rożka włożywszy do ucha
Słyszałem… przez kwiat…


GOPLANA

                        Gdzie Chochlik?


SKIERKA

                        Leniwy
Ciągnie się z wiankiem…

/ Wchodzi Chochlik z wiankiem. /


GOPLANA

                        A wstydź się, Chochliku!
Patrz, coś ty narwał chwastu i pokrzywy,
Brzydkich piołunów, koniczyn, trawniku.


SKIERKA

Pozwól mi, pani, niech ja go wysiekę
Za taki wianek…


CHOCHLIK

                        Ej!… ja cię urzekę…


GOPLANA

Słuchajcie mię cicho, diabliki…
Oto, Chochlo, polecisz za moim kochankiem;
Idź przy nim, przed nim, za nim, jak skoczne ogniki,
I błąkaj po murawach tak, by przed porankiem
Nie trafił do mieszkania — ani do tej chaty,
Gdzie mieszkają dwie piękne dziewczęta — dwa kwiaty,
Córki wdowy… rozumiesz… a o wschodzie słońca
Tu miłego przyprowadź.


CHOCHLIK

                        Będę go bez końca
Błąkał i sadzał w błocie… cha! cha! cha! cha! cha! cha!

/ Odchodzi Chochlik. /


GOPLANA

    A ty, mój Skierko, leć na mały mostek
    Gdzie jest mogiła samobójcy stracha
    Ukryj się w łozy zarostek.
    Za godzinę przez ten mostek
    Będzie jechał pan bogaty,
    Ustrojony w złote szaty,
    Jak do ślubu — bez oręży,
    I kareta złotem błyska,
    I pięć rumaków w zaprzęży;
    Cztery karych i klacz biała
    Przodem lecąc iskry ciska.
    A na mostku wypróchniała
    Leży belka drżąca, śliska.
    Czy rozumiesz?


SKIERKA

                        Wywrócić?


GOPLANA

/ skłaniając głową /

                        Lecz nie szkodzić żywym.
    Ani ludziom, ni koniom.


SKIERKA

                        A potem?


GOPLANA

    Tego pana w płaszczu złotym,
    Hymnem wiatru czułym, tkliwym
    Zaprowadzić aż do chaty,
    Gdzie mieszka uboga wdowa
    I dwie młode córki chowa. Uczyń tak, by pan bogaty
    Wziął tam żonę i we dwoje
    Odjechał złotą karetą.
    Luby Skierko! dziecię moje!


SKIERKA

    Dziewczyna będzie kobietą,
    Nim dwa razy słońce zaśnie,
    Nim dwa razy księżyc zgaśnie.

/ odlatuje /


GOPLANA

/ sama /

Więc rozesłałam sylfy; niechaj pracują
Na moje szczęście. Teraz nie idzie o to,
Aby wojskami kwiatów zdobywać niwy;
Nie kwiatów strzec mi teraz, nie tęcze winąć,
Ani słowiki uczyć piosenek, ani
Budzić jaskółki wodne… kocham!… ginę!…
A jeśli on mię kochać nie będzie? cała
W mgłę się rozpłynę białą, i spadnę łzami
Na jaki polny kwiat, i z nim uwiędnę.

/ rozpływa się w powietrzu /



SCENA III

/ Chata Wdowy. /

/ Wdowa i córki jej Balladyna i Alina wchodzą z sierpami. /


WDOWA

Zakończony dzień pracy. Moja Balladyno,
Twoje rączki od słońca całe się rozpłyną
Jak lodu krysztaliki. Już my jutro rano
Z Alinką na poletku dożniemy ostatka;
A ty, moje dzieciątko, siedź sobie za ścianą…


ALINA

Nie! nie, nie, jutro odpoczywa matka,
A my z siostrzycą idziemy na żniwo.
Słoneczko lubi twoje główkę siwą
I leci na nią by natrętna osa
Do białych kwiatków; ani go od włosa
Liściem odpędzić; że też nigdy chmurki
Bóg nie nadwieje, aby cię zakryła.
O! biedna matko!


WDOWA

                        Dobre moje córki,
Z wami to nawet ubożyzna miła;
A kto posieje dla Boga, nie straci.
Zawsze ja myślę, że wam Bóg zapłaci
Bogatym mężem… a kto wie? a może
Już o was słychać na królewskim dworze?
A my tu żniemy, aż tu nagle z boru
Jaki królewic — niech i kuchta dworu
Albo koniuszy — zajeżdża karetą…
I mówi do mnie: „Podściwa kobieto,
Daj mi za żonę jedną z córek”. — „Panie!
Weź Balladynę, piękna jak dziewanna”. —
Tobie się także, Alino, dostanie
Rycerz za męża… ale starsza panna
Powinna prędzej zostać panną młodą.
W rzeczułkach woda goni się za wodą.
Mój królewicu, żeń się z Balladyną.


BALLADYNA

Gdzie ty mój grzebień podziałaś, Alino?
Co ty tam słuchasz, jak się matce marzy.


ALINA

Wiesz, Balladyno, że to jej do twarzy,
Kiedy śni głośno, kiedy się uśmiecha.


WDOWA

/ do Balladyny /

Dobrze ty mówisz! Chata taka licha,
A mnie się marzy Bóg wie nie co…
Ale Bogu się także w wiekuistej chwale
Musi coś marzyć… a gdyby też
Bogu Chciało się matce dać złotego zięcia…


BALLADYNA

Ach! słychać jakiś tarkot na rozłogu,
Jedzie gościńcem dwór jakiegoś księcia.
Pięć koni… złota kareta… ach kto to?…
Jedzie aleją… Jak to pięknie złoto
Między drzewami błyska!… Ach! mój Boże,
Co im się stało?… śród naszego mostu
Powóz prrr… stanął… i ruszyć nie może…


WDOWA

Pewnie chcą konie napoić…


BALLADYNA

                        Ot właśnie!
Pan poi konie na drodze po prostu…


WDOWA

Ha! jeśli pić chcą…


ALINA

                        Już słoneczko gaśnie,
Trzeba zapalić sosnowe łuczywo…


BALLADYNA

/ biegnąc od okna /

Ach lampę zaświeć… ach lampę… co żywo…
O! gdzie mój grzebień?

/ Słychać pukanie do drzwi. /


WDOWA

                        Cóż to? co?… ktoś puka…
Otwórz, Bladyno.


BALLADYNA

                        Niech siostra otworzy…


WDOWA

Prędzej otwórzcie… ktoś do chaty stuka.


ALINA

Ach ja się boję…


WDOWA

                        Niech wszelki duch Boży
Boga wychwala… ja odemknę chatę…

/ patrzy przez dziurkę od klucza /

O jakie stroje złocisto–bogate!

/ otwiera /

Czy w imię Boga?…

/ Kirkor wchodzi. /


KIRKOR

                        Tak, z Boga imieniem.
Proszę wybaczyć, ale nad strumieniem
Mostek pod moim załamał się kołem,
Szukam schronienia…


WDOWA

                        Proszę poza stołem,
Mój królewicu, siadać — proszę siadać.
Chata uboga — raczyłeś powiadać,
Że powóz… O! to nieszczęście! —
Dziewczęta! To moje córki, jasny królewicu —
A to już dawno człowiek nie pamięta
Takich przypadków, chyba przy księżycu
Młynarz, co jechał przeszłej wiosny.


BALLADYNA

                        Matko,
Dosyć — daj panu mówić…

/ Wchodzi Skierka niewidzialny dla aktorów. /


KIRKOR

                        Przed tą chatką
Słyszałem dźwięki luteń… czy to córki
Wasze grywają na lutni?


WDOWA

                        Przepraszam —
Nie… królewicu…


SKIERKA

                        Z niewidzialnej chmurki
Sympatycznymi kwiaty poukraszam
Obie dziewice, bo moja królowa
Nie powiedziała, do której nakłonić
Serce Kirkora… Muzyka echowa
Zacznie hymnami powietrznymi dzwonić;
A wieniec kwiatów taką woń rozleje,
Że serce tego człowieka omdleje,
Że jednym sercem dwa serca pokocha.

/ Wkłada wieńce kwiatów na głowy dziewicom — słychać muzykę. /


WDOWA

Może królewic chce odpocząć trocha?…


KIRKOR

/ z zadziwieniem i niespokojnością /

Odpocząć, kiedy dźwięki takie cudne
Słyszę… Dziewice, wasze są to pieśni?…
Słyszę śpiewanie…


ALINA

                        Czy się panu nie śni?
Tu w chacie… cicho…


KIRKOR

                        Ach! jakże mi nudne
Wspomnienie zamku pustego!…


SKIERKA

/ na stronie /

                        Czar działa…


KIRKOR

Z jakich kadzideł ta woń się rozlała?…
To z pewna wasze wieńce, uroszone
Łzami wieczora, dają takie wonie?


BALLADYNA

Lecz my nie mamy wieńców.

/ Wchodzi Sługa Kirkora bogato ubrany. /


SŁUGA

                        Naprawione
Koło w powozie…


KIRKOR

                        Wyprząc z dyszla konie,
Ja tu zostanę…

/ Sługa odchodzi. /


WDOWA

                        Cóż to za zjawienie?
Królewic w chacie! Na jakim on sienie
Spać będzie?… Jemu listki róży cisną…


KIRKOR

/ do siebie /

Prawdę wróżyłeś, pustelniku stary:
Gdzie okienkami dwie różyczki błysną,
Gdzie dach słomiany…


SKIERKA

/ do siebie /

                        Zakończone czary…


KIRKOR

/ do Wdowy /

Słuchajcie, matko! na świat wyjechałem
Szukać ubogiej i cnotliwej żony;
Dalej nie jadę, bo tu napotkałem
Cudowne bóstwa!… O! gdybym dwa trony —
Ach! powiem raczej, gdybym miał dwa serca!
Lecz zdaje mi się, że dwa serca noszę…
Dwoma sercami o dwie córki proszę;
Ale Bóg jedną tylko wziąść pozwala
I do ślubnego prowadzić kobierca;
Więc trzeba wybrać… Czemuż losu fala
Rozbiła serce moje o dwie skały?
Ach czemuż oczy pierwej nie wybrały
I nie powiodły czucia? Dziś nie umiem
Wybrać…


WDOWA

                        Ja ciebie, panie, nie rozumiem…


KIRKOR

Proszę o rękę jednej z córek… może
Słyszałaś kiedy o hrabi Kirkorze,
Co ma ogromny zamek, cztery wieże,
Złocisty powóz, konie i rycerze
Na swych usługach?… Otóż Kirkor… to ja…
Proszę o jedną z córek…


WDOWA

                        Córka moja?…
Ja dwie mam córki — ale Balladyna…


KIRKOR

Czy starsza?


WDOWA

                        Tak jest… a młodsza Alina
Także jak anioł…


KIRKOR

/ do siebie /

                        Jaki wybór trudny!
Starsza jak śniegi — u tej warkocz cudny
Niby listkami brzoza przyodziana;
Ta z alabastrów — a ta zaś różana —
Ta ma pod rzęsą węgle — ta fijołki —
Ta jako złote na zorzy aniołki,
A ta zaś jako noc biała nad rankiem.
Więc jednej mężem — drugiej być kochankiem;
Więc obie kochać, a jedną zaślubić?
Lecz którą kochać? którą tylko lubić?…
Niech się przynajmniej z ust różanych dowiem,
Która mnie kocha?…

/ do dziewic /

                        Moje smugłe łanie,
Czy mnie kochacie?


BALLADYNA

                        Ach! ja ci nie powiem:
„Nie”… ale nie śmiem wymówić: „Tak, panie” —
Może ty zgadniesz, choć będę milczała;
Zgadnij, rycerzu.


KIRKOR

/ do Aliny /

                        A ty, różo biała?


ALINA

/ rzucając się na łono matki /

Kocham…


KIRKOR

                        Obiedwie kochają.


WDOWA

                        Zapewne,
że muszą kochać!… tożby to dopiero,
Gdyby nie kochać rycerza, co szczerą
Mógłby za żonę wziąść sobie królewnę,
Piękny i śmiały.


KIRKOR

                        Któraż z was, dziewice,
Będzie mię więcej kochała po ślubie?
Jak będzie kochać? lubić, co ja lubię?
Jak mi rozchmurzać gniewu nawałnice?


BALLADYNA

O panie! jeśli w zamku są czeluście,
Z czeluści ogień bucha, a ty każesz
Wskoczyć — to wskoczę. Jeśli na odpuście
Ksiądz nie rozgrzeszy, to wezmę na siebie
Śmiertelne grzechy, którymi się zmażesz.
Jeżeli dzida będzie mierzyć w ciebie,
Stanę przed tobą i za ciebie zginę…
Czegóż chcesz więcej?…


WDOWA

                        Weź! weź Balladynę
Szczera jak złoto.


KIRKOR

/ do Aliny /

                        A ty, młodsza dziewo,
Co mi przyrzekasz?


ALINA

                        Kochać i być wierną.


KIRKOR

Ach nie wiem, której oddać rękę lewą
Jako szwagierce — a której z pierścionkiem
O! gdybym ujrzał tę gwiazdę przedsterną,
Co wiodła króle do Dzieciątka żłobu!
Serce mam jedno, a ciągnie do obu.
Którą odrzucić? której być małżonkiem?
Obie kochają, więc niesprawiedliwość
Poniesie jedna, jeśli wezmę drugą.
W obojgu jedna prostota i tkliwość,
W obojgu miłość jednaką zasługą…
Którą tu wybrać?…


ALINA

                        Jeśli mnie wybierzesz,
Szlachetny panie, to musisz obiecać,
Że mię do zamku twojego zabierzesz
Z matką i siostrą… Bo któż będzie matce
Gotować garnek? kto ogień rozniecać?
Ona nie może zostać w biednej chatce,
Kiedy ja będę w pałacach mieszkała.
Patrz, ona siwa jak różyczka biała.
O! widzisz panie… musisz także ze mną
I matkę zabrać…


KIRKOR

                        O! jakąż tajemną
Rozkoszą serce napełnia… o! miła…


WDOWA

Lecz Balladyna to samo mówiła
W sercu i w myśli… Wierzaj mi, rycerzu,
I Balladyna kocha matkę starą.


KIRKOR

Jużem był wybrał i znów mi w puklerzu
Dwa serca biją…


BALLADYNA

                        Byłabym poczwarą
Niegodną twojej ręki, ale piekła,
Żebym się matki kochanej wyrzekła.
Prócz matki, siostry, wszystko ci poświęcę.


KIRKOR

Oślepionego chyba losu ręce
Wskażą mi żonę…


SKIERKA

/ śpiewa do ucha Wdowy /

    Matko, w lesie są maliny,
    Niechaj idą w las dziewczyny.
    Która więcej malin zbierze,
    Tę za żonę pan wybierze.


WDOWA

                        Coś matce staruszce
Przyszło do głowy… Mój ty królewicu,
Jeśli pozwolisz twej pokornej służce,
To ci poradzi, piękny krasnolicu.
Oto niech rankiem idą w las dziewczyny,
A każda weźmie dzbanek z czarnej gliny;
I niechaj malin szukają po lesie:
A która pierwsza dzban pełny przyniesie
Świeżych malinek, tę weźmiesz za żonę.


KIRKOR

Wyborna rada… O! złota prostoto!
Ty mi dasz szczęście niczym nie skłócone,
Dnie rozkoszami przeplatane z cnotą.
Tak, moja matko… niech o słońca wschodzie
W las idą córki z dzbankami na głowie.
A my w lipowym usiądziemy chłodzie;
Która powróci pierwsza, ta się zowie
Hrabini Kirkor… Sądź sam, wielki Boże.


WDOWA

Królewic znajdziesz w tej chateczce łoże,
Pachnące siano zakryte bielizną.
Wierzaj mi, panie, żabki się nie wślizną
Do twego sianka… proszę do alkowy.


KIRKOR

/ klaszcze /

/ Wchodzi Sługa. /

Przynieś z powozu puchar kryształowy,
Wino i zimne żubrowe pieczywo…

/ Sługa odchodzi. /

Bądźcie mi zdrowe, piękne narzeczone…

/ odchodzi do alkowy poprzedzany przez Wdowę /


ALINA

Siostrzyco moja… o! jakież to dziwo,
O! jakie szczęście!


BALLADYNA

                        Jeszcze nie złowione,
To szczęście, siostro, może nie dla ciebie…


ALINA

O! moja siostro… wszakże to na niebie
Jeśli nie słońce, to gwiazdy nad głową:
Jeśli nie będę panią Kirkorową,
To będę pani Kirkorowej siostrą.
A tobie jutro trzeba wziąść się ostro
Do tych malinek, bo wiesz, że ja zawsze
Uprzedzam ciebie i mam pełny dzbanek.
Nie wiem, czy na mnie jagody łaskawsze
Same się tłoczą… czy tam… twój kochanek…


BALLADYNA

Milcz!…


ALINA

                        Ha, siostrzyczko? a ja wiem, dlaczego
Malin nie zbierasz…


BALLADYNA

                        Co tobie do tego?


ALINA

Nic… tylko mówię, że ja bym nie chciała
Rzucić kochanka ani dla rycerza,
Ani dla króla… a gdybym kochała,
Wzajem kochana, rolnika, pasterza,
To już by żaden Kirkor…


BALLADYNA

                        Nie chcę rady
Od głupiej siostry…

/ Słychać klaskanie za chatą. — Balladyna zapala świeczkę i ukrywszy ją w dłoni wychodzi. /


ALINA

                        Ha!… zaklaskał w borze —
Wyszła ze świeczką… O, mój wielki Boże!
Co tam pan Grabek powie na te zdrady.
Bo też ta siostra chce iść za Kirkora,
A jam widziała na kwiatkach ugora,
Ba! i pod naszą osiną słyszałam
Sto pocałunków… przebacz mi, o! Chryste,
Że sądzę miłość, której ach! nie znałam…

/ klęka /

Widzisz, mój Boże! ja mam serce czyste,
A przysięgając nie złamię przysięgi…
Boże! ptaszęta u Twojej potęgi
Mogą uprosić o wiszeńkę czarną,
Jaskółkom w dziobek dajesz muszkę marną.
Jeśli ty zechcesz, Boże mój jedyny,
Gdzie stąpię… wszędzie czerwone maliny…

/ siada na ławie i usypia /


SKIERKA

/ śpiewa /

    Niech sen szczęścia pozłacany
    Zamyka oczy dziewczyny…
    A ja lecę do Goplany…

/ odchodzi /


ALINA

/ przez sen /

Wszędzie maliny! maliny! maliny…

KONIEC AKTU PIERWSZEGO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy - rozdziały 81-84

Henryk Sienkiewicz Krzyżacy Rozdział osiemdziesiąty pierwszy I wojna wybuchła wreszcie, nieobfita z początku w bitwy, ale w pierwszyc...